„Chyba się zaszczepię, chociaż mam pewne obawy. Tu nie chodzi o strach. Bardzo wielu ludzi się trochę waha, ja też” – przyznał w Porannej rozmowie w RMF FM Marek Suski. Poseł Prawa i Sprawiedliwości skomentował także deklaracje prezesa partii, według których Jarosław Kaczyński ma ubiegać się o fotel szefa ugrupowania po raz ostatni. "Być może prezes Kaczyński będzie dłużej z nami w polityce niż tylko do końca swojej kolejnej kadencji prezesa PiS-u" - dodał gość Roberta Mazurka.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Marek Suski: Chyba się zaszczepię, chociaż pewne obawy mam

Poseł Prawa i Sprawiedliwości Marek Suski w Porannej rozmowie w RMF FM skomentował ostatnie deklaracje prezesa partii, według których Jarosław Kaczyński ma ubiegać się o fotel szefa ugrupowania po raz ostatni.

Być może prezes Kaczyński będzie dłużej z nami w polityce niż tylko do końca swojej kolejnej kadencji prezesa PiS-u. Pięć i pół roku(czas kadencji prezesa PiS - przyp. red.) to jeszcze bardzo długi okres, a więc zobaczymy - powiedział gość Roberta Mazurka.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Marek Suski: Chyba się zaszczepię, chociaż pewne obawy mam

Jarosław Kaczyński byłby bardzo dobrym prezydentem, gdyby tylko zechciał - dodał.

Czy Marek Suski się zaszczepi?

Robert Mazurek zapytał swojego gościa także o to, czy zaszczepi się przeciwko Covid-19. Chyba się zaszczepię, chociaż mam pewne obawy. Tu nie chodzi o strach. Bardzo wielu ludzi się trochę waha, ja też - przyznał Suski.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Marek Suski wyjawia tajemnicę niechęci Ludwika Dorna do siebie

Przeczytaj całą rozmowę Roberta Mazurka z Markiem Suskim


Robert Mazurek, RMF FM: Panie pośle, Joe Biden się zaszczepił. Ja wiem, że to nie jest pański najbliższy przyjaciel, niemniej jednak pytanie jest takie, czy pan, z prezesem Kaczyńskim zaszczepicie się przeciwko koronawirusowi? Może razem?

Marek Suski: Nie pytałem prezesa o to. I chyba nie będzie takiego zbiorowego szczepienia.

Prezes powiedział, że się zaszczepi. A pan?

Chyba też, chociaż pewne obawy mam jednak, bo ta szczepionka do końca chyba nie była (zbadana - red.).

Pan taki strachliwy? Od kiedy?

Tu nie chodzi o strach. Raczej strachliwy nie jestem. Ale tak, jak zresztą pewnie pan wie, bardzo wielu ludzi się trochę waha, ja też się trochę waham. Ale jak słyszę te wszystkie głupstwa, które odpowiadają przeciwnicy szczepionek, że tam jakieś chipy będą, że nas będą kontrolować...

To jest niemożliwe, żeby zachipować Marka Suskiego, ja się pierwszy nie zgodzę, proszę państwa.

Ja też się nie zgodzę.

Panie pośle, jeszcze jedno pytanie o politykę, zanim już się pogrążymy zupełnie w odmętach dziwnych klimatów. Jarosław Kaczyński ogłosił, że odchodzi. Ale nie cieszcie się misie, bo nieprędko. Ogłosił, że będzie kandydował na prezesa, ale już po raz ostatni. Wybory, jak rozumiem, mają się odbyć w roku przyszłym. Kadencja ma potrwać lat pięć. To by znaczyło, że do 2025 r. Jarosław Kaczyński jest z nami, jest prezesem. A co potem?

O, to jeszcze bardzo daleki okres, co najmniej pięć i pół roku. A więc zobaczymy.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Marka Suskiego świąteczna opowieść o hodowli królików. Z happy endem

Ale wie pan, że w 2025 Jarosław Kaczyński będzie miał zaledwie 76 lat. Joe Biden, obejmując urząd prezydenta będzie miał prawie 79.

No właśnie, więc być może będzie pan prezes jeszcze z nami dłużej.

A może po prostu chce wygryźć pana i w 2025 r. kandydować na prezydenta?

To byłby bardzo dobrym prezydentem, gdyby tylko zechciał.

Ale pan byłby lepszym, prawda?

Nie, nie. Prezes byłby lepszy.

Proszę pana, tak się zastanawiałem, kogo by tu wziąć do śpiewania kolęd, do ostatniej rozmowy w tym roku i przychodziły mi do głowy tylko trzy nazwiska. Paweł Kukiz, oczywiście poseł Cymański, no i pan. Skąd takie trio?

Nie mam pojęcia. Jeżeli chodzi o śpiewanie, to się nie dam namówić, bo ja fałszuję.

Pan to ładnie skwitował, że albo artyści albo grabarze.

To prawda, tak żartowałem sobie, dlatego że tak - ja trochę maluje Kukiz, trochę śpiewa, a Tadeusz Cymański był grabarzem kiedyś.

Więc, proszę państwa, śpiewać umieją tylko artyści lub grabarze. A propos "trochę maluje", bombki maluje pan sam?

Tak.

Pytam o bombki choinkowe, a nie te, które zrzucamy.

Choinkowe. No tych, że tak powiem zrzucanych jeszcze nie malowałem, chociaż, gdyby trzeba było, pewnie bym potrafił. Ale nie wiem, czy to byłoby miłe dla tych, na których by spadały.

No dobra, ale maluje pan bombki choinkowe. A mogę dostać od pana bombkę z prezesem?

Takiej nie namalowałem...

Jak to?

...Więc to jest niemożliwe.

A czy może pan namalować dla mnie bombkę z prezesem?

Hmm...

Proszę państwa, to się nazywa metoda "na sępa". No dobrze, ja będę prowadził te negocjacje dalej. Jak dostanę bombkę z prezesem, obiecuję, że wystawię ją na aukcję, na szczytny cel. Mówi pan, że pan maluje bombki. W takim razie, co pan ostatnio namalował, tak poza bombkami?

Poza bombkami ostatnio namalowałem coś nawiązującego do fresku Leonarda da Vinci. To jest bitwa pod Anghiari.

Ja mówiłem, proszę państwa, że Leonardo da Vinci był przy Marku Suskim nieukiem po prostu.

Dziękuję bardzo. Gruby żart.

Panie pośle, "Gazeta Wyborcza" napisała o panu artykuł, jakiś czas temu, okej, ale napisała, że podstawówkę i liceum o profilu biologiczno-chemicznym skończył pan w Grójcu. Nauczył się m.in., cytuję cały czas artykuł: "pędzić bimber i robić koniaki". Jonasz z Tarnowa pyta, czy wykorzystał pan te umiejętności do aprowizacji świątecznego stołu?

Nie, w tym roku nie. Choć kiedyś, kiedyś, jak był stan wojenny, zdarzyło mi się użyć tej umiejętności. A ta umiejętność to była taka trochę, można powiedzieć, na kółku chemicznym podstępnie przez nas wydobyta z naszej pani profesor.

Mówi pan, że stan wojenny to były pańskie niezapomniane święta.

To były rzeczywiście święta niezapomniane, tragiczne, bo wtedy władza tzw. ludowa, chociaż ona z ludowym społeczeństwem nie miała nic wspólnego, wypowiedziała wojnę narodowi, a ja byłem wtedy w wojsku akurat, zastał mnie stan wojenny w wojsku. I urządziłem, bo byłem plastykiem pułkowym, z kolegami w pracowni Wigilię. Wyrzeźbiliśmy krzyż, ja z domu przywiozłem maszynkę, taką elektryczną, do smażenia, patelnię, smażyłem karpia. No i w tym momencie, siedzimy tam przy stole, dzielimy się opłatkiem, wpada plutonowy, rozejrzał się: "A wy tu co, k....?". A my: "No co? Jest wigilia". "A tu co tam krzyż robi?". Na stole leżał krzyż na sianku, złapał ten krzyż, rzucił o ścianę. I poszedł. My skonsternowani...

Nie, to słaba historia. Co mu zrobiliście?

Ale to nie koniec historii. To był taki wstęp. No my tacy skonsternowani myślimy, co tu będzie, co tu będzie. Za chwilę przychodzi porucznik i pyta "co tu robicie?"...

Panie pośle, ale do puenty, bo musimy przechodzić do internetu...

My: "No Wigilia". "A ty co tu robisz? Smażysz karpia". "No, smażę". A nam usmażysz?" "No, usmażę". I tak się okazało, że plutonowy rzucał krzyżem, a wyższa kadra jednak obchodziła Wigilię.