"Myślę, że najważniejszy punkt odniesienia, który do tej pory trzymał Izraelczyków przy w miarę spokojnym, komfortowym życiu na Bliskim Wschodzie, to było to poczucie bezpieczeństwa, które dawała armia, rząd Izraela i wywiad uznawany przecież za jeden z najlepszych na świecie. Po 7 października, właściwie po tych pierwszych trzech godzinach ataku Hamasu, byliśmy pewni, że coś się zmieniło" - mówiła w Porannej rozmowie w RMF FM Karolina Przewrocka-Aderet, dziennikarka, współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego”. Polka po około 20 godzinach od ataku Hamasu postanowiła wyjechać z rodziną z Izraela. "Celem miała być przede wszystkim ochrona naszego dziecka przed atakami rakietowymi i zagrożeniem, które dotknęło mieszkańców Izraela tamtego dnia" - zaznaczyła.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Karolina Przewrocka-Aderet: Po pierwszych trzech godzinach ataku Hamasu wiedzieliśmy, że coś się zmieniło

Dziennikarka, która w dniu ataku Hamasu przebywała w małej miejscowości w pobliżu Hajfy, opowiedziała, jak wyglądał ten dzień: Dowiedziałam się tak, że aplikacja w telefonie, którą wszyscy mamy zainstalowaną, dała znać, że rozpoczęły się ataki. Zwykle jest tak, że te ataki bardzo długo się rozkręcają. Rakiety docierają na południe, co jest takim standardem w tych warunkach, natomiast tego dnia rakiety bardzo szybko nadleciały nad Tel Awiw. Zrozumieliśmy, że rozpoczęła się wojna i to jest zupełnie coś innego niż do tej pory.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Karolina Przewrocka-Aderet: Po pierwszych trzech godzinach ataku Hamasu wiedzieliśmy, że coś się zmieniło

Opisywała, że jej zdaniem najgorsze przyszło około godziny 7:30. Kiedy telewizja izraelska zaczęła nadawać obrazki z miast południowego Izraela, gdzie widzieliśmy jeżdżące po izraelskich miastach jeepy załadowanie bronią, a przede wszystkim bojownikami Hamasu. To było nieprawdopodobne. Telewizja Izraelska zaczęła też emitować nagrania kobiet, które szeptały do telefonu, prosząc dziennikarzy, żeby dali znać o nich policji i wojsku, ponieważ są zupełnie same w schronie.

Atak na obóz dla uchodźców w mieście Dżabalija

Robert Mazurek pytał też współpracowniczkę "Tygodnika Powszechnego" o reakcje na doniesienia o ataku sił izraelskich na obóz dla uchodźców w mieście Dżabalija w Strefie Gazy, w którym zginęli cywile. Oczywiście to jest tragiczny bilans tej wojny. To, w jaki sposób w tym momencie Gaza spływa krwią, nie przechodzi obojętnie i dotyka bardzo mocno nas wszystkich - podkreślała Karolina Przewrocka-Aderet.

Dziennikarka dopytywana, czy izraelskie media zauważają śmierć cywili, odpowiadała: Oczywiście, to jest bardzo ważne, żeby to podkreślić. Izraelskie media opowiadają bardzo szeroko o ofiarach. Opowiadają również - i to jest ważny argument w debacie publicznej - jak poprowadzić tę wojnę w tak skomplikowanych warunkach, żeby oszczędzić życie jak największej liczby cywilów, bo izraelskie wojsko, wbrew temu co mu się zarzuca, nie celuje w cywili, tylko celuje w Hamas.

Na uwagę, że atak na obóz dla uchodźców oznacza, że być może zginą bojownicy Hamasu, ale z pewnością ofiarami będą też uchodźcy, odpowiedziała: Tu dochodzę do drugiego punktu, którym jest to, że jednak Izraelczycy w tej konkretnej wojnie, która rozpoczęła się atakiem Hamasu, również stracili swoje rodziny, dzieci i kobiety w bardzo okrutny sposób i dają przyzwolenie obecnemu rządowi na takie działania. Z różnych badań wynika, że większość Izraelczyków zgadza się, że na rozliczenie własnego rządu Benjamina Netanjahu i wywiadu przyjdzie czas po tej wojnie. Natomiast w tym momencie cały kraj jest skupiony na tym, żeby odzyskać dzieci, kobiety, starców, którzy w tym momencie są w Gazie przetrzymywani i przede wszystkim wziąć odwet na Hamasie, nie cywilach - tłumaczyła.

"Izrael może wygrać tę wojnę fizycznie, nie wygra jej informacyjnie"

Ważnym elementem tej wojny jest wojna informacyjna. To, w jaki sposób przedstawiane jest działanie Izraela i jak sami siebie pokazuję Palestyńczycy. I tak, tę wojnę zdecydowanie wygrywa Hamas. Mówi się, że Izrael mimo swojej zaawansowanej technologii i mimo tego, że może wygrać tę wojną fizycznie, nie wygra jej informacyjnie. Zapłaci na nią potężną cenę - mówiła w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM Karolina Przewrocka-Aderet, korespondentka "Tygodnika Powszechnego" w Izraelu.

Zdaniem Przewrockiej-Aderet były "małe rzeczy, które można by faktycznie zrobić tak, żeby ograniczyć, a przynajmniej pozbawić legitymacji którąś ze stron": Albo zmusić do jakiegoś ustępstwa. To jest uwolnienie zakładników. O tym, że Izrael od pierwszego dnia właściwie prosił Hamas o to, żeby zakładników uwolnił i obiecywał, że wówczas ta reakcja zwrotna będzie dużo lżejsza. Hamas tego nie zrobił - mówiła korespondentka "Tygodnika Powszechnego" w Izraelu.

Jej zdaniem to właśnie pokazuje prawdziwe intencje Hamasu: To nie jest już tylko i wyłącznie wojna na ukaranie przywódców, na ukaranie Netanjahu czy przywódców Izraela, ale to jest po prostu, i oni mówią o tym wprost, że chodzi o to, żeby zetrzeć Izrael z powierzchni ziemi. I to na pewno również motywuje tylko i wyłącznie tę walkę - wyjaśniała ekspertka. Z pozycji Europy oceniamy tę wojnę w takich europejskich, zachodnich kryteriach. A tu mówimy o Bliskim Wschodzie, tutaj emocje gotują się właściwie już od bardzo wielu lat. Zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie - dodała.

"Poziom frustracji na Zachodnim Brzegu, w Gazie rośnie od dekad"

Czy w tej sytuacji możliwe jest zawarcie pokoju? Po obu stronach od bardzo długiego czasu rósł już brak poparcia dla procesu pokojowego. Poziom frustracji na Zachodnim Brzegu, w Gazie rośnie od dekad. Łączy się oczywiście z tragiczną sytuacją humanitarną - mówiła Przewrocka-Aderet. Również w Izraelu żyje się właściwie z dnia na dzień wierząc właśnie w to poczucie bezpieczeństwa, które tak dramatycznie zostało zachwiane - dodała.

Przewrocka-Aderet zwróciła uwagę, że przecież przez ostatnie miesiące Izrael demonstrował: Od objęcia władzy przez rząd Benjamina Netanjahu, od stycznia, mieliśmy w Izraelu potężne demonstracje, które nie były demonstracjami o pokój. To były demonstracje o to, żeby przywrócić Izrael na drogę demokratyczną, ale też o to, żeby zapobiec działaniom polegającym między innymi na reformie sądownictwa. Kiedy pytałam demonstrujących, wówczas pisząc teksty, o to, gdzie tutaj jest miejsce dla haseł pro pokojowych, odpowiadali, że na pokój przyjdzie czas. Ale na ten moment to my tu mamy ważniejsze sprawy do załatwienia. Przez cały czas więc odsuwano temat pokoju, a on jest szalenie ważny - mówiła rozmówczyni Roberta Mazurka.

"Z Hamasem należy walczyć tak jak z Państwem Islamskim"

Jak ten konflikt może się przełożyć na Europę? Taką obawą, która się pojawia jest oczywiście możliwość pogłębienia się kryzysu migracyjnego w Europie. Druga sprawa to jest oczywiście ta obawa o wojnę w Ukrainie, o to, że jednak w interesie Rosji jest destabilizacja. Że ta uwaga zostanie odwrócona i że tutaj faktycznie to wsparcie zostanie zmniejszone - mówiła Przewrocka-Aderet.

Korespondentka "Tygodnika Powszechnego" w Izraelu mówiła, że po masakrze, której dokonał Hamas 7 października, "to nie jest władza, która może się w Strefie Gazy utrzymać" : Jest to również władza znienawidzona prze samych Palestyńczyków. W Palestynie, na Zachodnim Brzegu i w Gazie też dochodzi do bardzo wielu podziałów politycznych. I Hamas jednak był takim koniecznym złem, które tam rządziło. W tym momencie chyba, nie wiem czy to jest tylko dla Izraela jasne, ale myślę, że dla wielu krajów Zachodu też, że Hamas nie ma racji bytu jako organizacja terrorystyczna. Już w tym momencie chyba nie ma wątpliwości, że z Hamasem należy walczyć tak jak z Państwem Islamskim - stwierdziła Przewrocka-Aderet.