"Zwalnianie trenera daje wkładom do koszulek przeświadczenie, że jak im trener nie pasuje, to kilka słabszych spotkań załatwi sprawę". Taki komentarz pojawił się w sieci zaraz po pojawieniu się plotek o zwolnieniu z Legii Czesława Michniewicza. Absolutnie się z nim zgadzam. No może poza słowami o "wkładach do koszulek", jak autor raczył nazwać piłkarzy z Łazienkowskiej.

REKLAMA

Fakty są takie: Czesław Michniewicz zdobył z Legią mistrzostwo Polski. Później wprowadził drużynę do Ligi Europy. W fazie grupowej ograł Spartaka i zgotował niespodziankę z Leicester. Na półmetku tego etapu rozgrywek Legia jest liderem grupy i wyprzedza Napoli! Zwalnianie trenera w tym momencie nie przyniesie nic poza chaosem w rozgrywkach, w których Legia gra o pieniądze; zapewne też o wyjście z długów i po prostu o kasę, którą wyda na rozwój klubu. Gra w Europie była potrzebna Legii jak tlen. Jestem przekonany, że nowy trener (ktokolwiek miałby to być) nie da jakości drużynie "na już".

Papszun trenerem?

Plotki mówią, że nowym szkoleniowcem miałby zostać polski Jurgen Klopp. Naśladujący stylówkę sympatycznego Niemca Marek Papszun udowodnił, że zna się na tym rzemiośle. W Częstochowie wydaje się być bogiem, cudotwórcą, facetem, który dał klubowi Puchar Polski i zaprowadził na szczyt Ekstraklasy. Legia byłaby dla Papszuna na pewno awansem finansowym. Fajnie też wpisać sobie w CV Łazienkowską. Problem w tym, że przy tym podpunkcie w życiorysie zakończenie pracy datowane byłoby na 2022 rok.

Błędne koło

Trenerzy w Legii nie wytrzymują ostatnio długo. Powtarza się ten sam schemat. Przychodzi nowy trener, gasi pożar, zdobywa mistrzostwo lub zapewnia grę w Europie i... następuje wyprzedaż zawodników. Latem szkoleniowiec nie ma nawet ekipy na małe gierki treningowe, a zespół jest kompletowany dopiero pod koniec okna, bo wtedy można się potargować i ściągnąć zawodnika za mniejsze pieniądze. Problem w tym, że właśnie wtedy polskie kluby rozgrywają decydujące mecze w walce o puchary. W takiej Legii zaczyna się wtedy robić gorąco, bo odjeżdżają albo puchary, albo odjeżdża liga, co jest pokłosiem braków kadrowych lub po macoszemu kompletowanej drużyny. Trener wylatuje i szukamy nowego cudotwórcy... na lata...

Jak czytam na portalu legioniści.com, Legia musi teraz finansować kolejny sztab. Kontrakty zarówno Vukovicia (poprzedniego trenera), jak i Michniewicza kończą się w 2022 roku.

Plotki mówią, że w zespole jest gorąco, a Michniewicz nie potrafił już utrzymać ekipy w ryzach. Jednak jeśli kompletuje się ekipę na przełomie lata i jesieni, to warto mieć świadomość, że taki zespół będzie mentalnie trudno poukładać. Zwłaszcza jeśli klub jest traktowany jako okno wystawowe dla zawodników z potencjałem lub jako dom spokojnej starości dla tych, którzy najlepsze lata mają za sobą.