"Prezydent Duda nie jest bytem do końca autonomicznym. Sytuacja, kiedy prezydent mówi o tym, że chciałby przyjąć rezygnację premier u siebie w Pałacu, a potem jego służby donoszą, że nic takiego się nie odbędzie świadczy o tym, że jego polityka jest skoordynowana z partią, która wyniosła go na to stanowisko. Prezydent nie we wszystkich sprawach ma ostatnie słowo" - mówi gość programu "Danie do Myślenia" w RMF Classic analityk Polityka Insight Łukasz Lipiński. Unijny szczyt? "To jest nieszczęśliwa sytuacja a odpowiedzialność za zamieszanie ponosi prezydent i jego ekipa" - uważa analityk. Jego zdaniem "przy każdej zmianie władzy, nie tylko w Polsce, dochodzi do różnego rodzaju złośliwości na szczytach władzy".

"Prezydent Duda nie jest bytem do końca autonomicznym. Sytuacja, kiedy prezydent mówi o tym, że chciałby przyjąć rezygnację premier u siebie w Pałacu, a potem jego służby donoszą, że nic takiego się nie odbędzie świadczy o tym, że jego polityka jest skoordynowana z partią, która wyniosła go na to stanowisko. Prezydent nie we wszystkich sprawach ma ostatnie słowo" - mówi gość programu "Danie do Myślenia" w RMF Classic analityk Polityka Insight Łukasz Lipiński. Unijny szczyt? "To jest nieszczęśliwa sytuacja a odpowiedzialność za zamieszanie ponosi prezydent i jego ekipa" - uważa analityk. Jego zdaniem "przy każdej zmianie władzy, nie tylko w Polsce, dochodzi do różnego rodzaju złośliwości na szczytach władzy".
Poranny gość RMF Classic /Kamil Młodawski /RMF FM

Tomasz Skory: Wczoraj wieczorem obserwatorzy polityki mieli potężny problem z określeniem, co się właściwie dzieje. O to prezydent Duda potwierdził, że przyjmie w Pałacu Prezydenckim dymisję premier Ewy Kopacz a niemal jednocześnie kancelaria prezydenta wydała komunikat - ja zacytuję: "Prezydent RP nie zaprosił pani premier na jutro do Pałacu Prezydenckiego." Materiał jest w sam raz dla analityka, jak sądzę... Co się za tym kryje?

Łukasz Lipiński: Myślę, że w największym skrócie jest to kolejne potwierdzenie, że jednak prezydent Andrzej Duda nie jest bytem do końca autonomicznym. Ta sytuacja, w której prezydent osobiście mówi o tym, że zaprosił, czy że chciałby przyjąć rezygnację Ewy Kopacz, jej gabinetu w jej imieniu u siebie w Pałacu a potem jego służby donoszą, że jednak nic takiego się nie odbędzie, świadczy o tym, że bardzo delikatnie rzecz ujmując, jego polityka jest bardzo blisko koordynowana z partią, której jest przedstawicielem, czy która go wyniosła na to stanowisko. Po prostu prezydent nie we wszystkich sprawach ma ostatnie słowo.

Osobliwość sytuacji polega też dodatkowo na tym, że to prezydent RP osobiście tłumaczył na Twitterze obcym ludziom, wieczorem późnym, że uzgodniliśmy miejsce - Pałac a termin jest zależny od tego, co będzie w Sejmie i zostanie dostosowany. To wygląda na to, że prezydent nie dość, że został wmanewrowany w niezręczną sytuację, to jeszcze to on musi z niej wybrnąć, chociaż nie on zawinił.

Tak to niestety w takich sytuacjach bywa. To jest kolejny w bardzo krótkim czasie bardzo nieszczęśliwy zbieg wydarzeń dla prezydenta.

Nieco wcześniej niemniej pogmatwane było ustalenie, co prezydent wiedział przy podejmowaniu decyzji o tym dzisiejszym pierwszym posiedzeniu Sejmu. To możliwe, żeby nie wiedział o szczycie na Malcie? To wiedział przecież  każdy, kto nawet pobieżnie przegląda gazety...

To jest dla mnie rzeczywiście bardzo ciekawa sprawa, bo z jednej strony przedstawiciele Pałacu - tutaj prof. Zybertowicz zwłaszcza - się wypowiadali w tym tonie, jakby rzeczywiście ta konkretna data szczytu była dla Pałacu jakimś zaskoczeniem. Sam prezydent mówił o tym, że oficjalnie nie otrzymał informacji. To akurat wydaje mi się  niepotrzebne. Prezydent, który ma swojego ministra do spraw zagranicznych oraz sporą kancelarię jednak może mieć służby...

... i Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, które to też...

...i Biuro Bezpieczeństwa Narodowego - no w każdym razie wystarczającą liczbę kompetentnych urzędników, którzy powinni mu donieść o tej kolizji. Także to też nieszczęśliwa sytuacja. Ja chciałem się odnieść trochę do... Bo toczy się taka debata w ostatnim czasie w takim tonie, że i jedni i drudzy tutaj zawinili w zasadzie, że to jest żenujący spektakl...

To może ja podpowiem - wygląda na to, że pani premier niespecjalnie się wybierała na ten szczyt na Malcie. Owszem zostały zarezerwowane miejsca, ale wcześniej ani pani  minister Piotrowska nie brała udziału w uzgodnieniach, ani pani premier w tym szczycie, który właśnie się kończy Unia-Afryka, też nie zamierzała brać udziału...

No tak, ale jednak według mojej wiedzy przynajmniej na ten nieformalny szczyt premier się wybierała. Nie było do tej pory sytuacji jednak, żeby w szczycie - nawet nieformalnym - Polska nie uczestniczyła. Za tę sytuację, kto ponosi odpowiedzialność, można przeprowadzić bardzo prosty eksperyment myślowy.

Bardzo proszę.

Żeby prześledzić związek przyczynowo-skutkowy, trzeba sobie wyobrazić dane wydarzenie wyciągając z niego jeden element. To sobie teraz wyobraźmy - wyciągnijmy z tego całego wydarzenia panią premier  Kopacz, czy coś się specjalnie zmieni? Niespecjalnie. Dalej mamy posiedzenie Sejmu, ogłoszone w dniu szczytu, prawda?

Tak.

Teraz wyciągniemy działanie pana prezydenta i co się dzieje? Nagle się okazuje, że gdyby pan prezydent nie zwołał posiedzenia Sejmu dokładnie tego jednego dnia, kiedy nie należało go zwoływać, nie mielibyśmy tego całego problemu. Więc tak, jak w wypadku tego nieszczęsnego zaproszenia, tak, a nawet jeszcze bardziej, w sprawie szczytu maltańskiego odpowiedzialność ponosi prezydent i jego ekipa.

A tak generalnie na gruncie polityki można to uznać za złośliwostki na najwyższych szczeblach władzy? No bo przecież to nie prowadzi do niczego konkretnego, do żadnego skutku politycznego poza najwyżej osłabieniem prestiżu przeciwnika w tym wypadku.

Z jednej strony ja bym do tego podchodził bardzo spokojnie - to znaczy przy każdej zmianie władzy dochodzi do różnego rodzaju złośliwości na szczytach władzy. Ja pamiętam słynną historię o tym, jak George W. Bush, czyli drugi, młodszy George Bush obejmował władzę, to odchodzący urzędnicy  Białego Domu z ekipy demokratów ze wszystkich komputerów powyrywali literkę W... Więc takie różne drobne złośliwości odbywają się nie tylko w Polsce. Była to zresztą dosyć spora afera. Z drugiej strony jedna rzecz pokazuje różnicę miedzy retoryką a działaniem, to znaczy obecna ekipa, która w tej chwili dochodzi do władzy, zapowiadała, że będzie się starała szanować opozycję, zapowiadała pakt demokratyczny itd., itd. Te działania wobec tej ekipy, która przechodzi w tym momencie do opozycji, troszeczkę są niezgodne z deklaracjami jeszcze sprzed chwili.

Jak to się stało, że narodowcy i liberałowie będą siedzieć w Sejmie po lewej stronie? Przeczytaj całą rozmowę na www.rmfclassic.pl