Do sporej niespodzianki doszło w 12. kolejce ekstraklasy piłkarskiej. Śląsk Wrocław zdemolował Legię Warszawa aż 4:0. Drużyna ze stolicy notuje w ten sposób czwartą porażkę z rzędu.

REKLAMA

Od pierwszych minut optyczną przewagę mieli przyjezdni, którzy dłużej utrzymywali się przy piłce i częściej gościli na połowie gospodarzy. Nic konkretnego jednak nie wynikało z ataków Legii. Raz z linii pola karnego uderzył Marc Gual. Trafił jednak w środek bramki i Rafał Leszczyński nie miał problemu ze złapaniem piłki.

Śląsk mądrze bronił się na własnej połowie, zagęszczał pole gry, przesuwał się całym zespołem i groźnie kontratakował. Właśnie po jednym z takich szybkich wypadów wrocławianie mieli doskonałą okazję na zdobycia gola. Po wybiciu przez Leszczyńskiego piłka trafiła do Matiasa Nahuele, a ten zagrał do Piotra Samca-Talara, który uderzył z 17 metrów i pomylił się minimalnie.

Goście lepszą okazje na gola mieli dopiero w doliczonym czasie gry pierwszej połowy. Po dośrodkowaniu Tomas Pekhart zagrał do Guela, ten zmylił obrońcę Śląska i uderzył z kilku metrów, ale trafił tylko w poprzeczkę.

Demolka w drugiej połowie

Druga część spotkania zaczęła się dla Śląska idealnie. Nie minęło pół minuty, a wrocławianie wyszedł na prowadzenie. Samiec-Talar zagrał płasko w pole karne do wbiegającego Petra Schwarza, a ten wślizgiem lekko trącił piłkę, która wpadła do siatki.

GOL DLA LSKA!!! Peny wrocawski stadion w kocu wybuch z radoci, a @LegiaWarszawa wysza chyba nieco ospaa na drug poow Jak odpowiedz gocie? Ogldamy w CANAL+ SPORT i CANAL+ online: https://t.co/Dacm2GZGSl pic.twitter.com/WKaDqzKPcX

CANALPLUS_SPORTOctober 21, 2023

Legia rzuciła się do odrabiania strat, ale nie potrafiła zepchnąć rywali do głębszej defensywy. Nie potrafiła też wypracować sobie sytuacji bramkowej. Dwa razy zdołał w polu karnym górną piłkę wygrać Pekhart, ale jego strzały były bardzo niecelne.

Konkretny za to był Śląsk, który nie myślał jedynie o obronie korzystnego rezultatu. Groźnie z rzutu wolnego uderzył m.in. Erik Exposito, ale Kacper Tobiasz nie dał się zaskoczyć.

Wystarczyło jednak 6 minut i gospodarze posłali legionistów na deski. Najpierw kolejnym świetnym zagraniem popisał się Samiec-Talar i Exposito znalazł się sią na sam a bramkarzem gości. Hiszpan się nie wahał, uderzył precyzyjnie i było 2:0.

Część kibiców jeszcze świętowała, kiedy piłka trafiła na lewe skrzydło do Nahuela. Hiszpan przedarł się w pole karne i zagrał do nadbiegającego Samca-Talara, który nie miał problemu z trafieniem do pustej bramki.

Jeżeli jeszcze ktoś z ekipy gości wierzył, że we Wrocławiu można zdobyć choćby punkt w sobotę, cztery minuty później został pozbawiony złudzeń. Wrocławianie wykorzystali złe ustawienie obrońców gości, Exposito wyszedł na sam na sam z Tobiaszem i ponownie nie dał szans bramkarzowi gości.

W tym momencie było po meczu, a na wypełnionych po brzegi trybunach zaczęło się świętowanie. Goście jeszcze walczyli o honorowe trafienie, ale wynik nie uległ zmianie i Śląsk powrócił na fotel lidera.

Dla stołecznych porażka oznacza kontynuację fatalnej serii, w ramach której przegrali pod rząd z AZ Alkmaar, Jagiellonią Białystok i Rakowem Częstochowa.

Śląsk Wrocław - Legia Warszawa 4:0 (0:0)

Bramki: 1:0 Petr Schwarz (46), 2:0 Erik Exposito (71), 3:0 Piotr Samiec-Talar (73), 4:0 Erik Exposito (77).

Żółta kartka - Śląsk Wrocław: Patrick Olsen, Peter Pokorny; Legia Warszawa: Tomas Pekhart.

Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom). Widzów: 39 583.