Napastnik reprezentacji Polski Krzysztof Piątek oraz pomocnik Szymon Żurkowski są gotowi do gry we wtorkowym finale baraży ze Szwecją o awans do piłkarskich mistrzostw świata - poinformował na konferencji prasowej selekcjoner Czesław Michniewicz.

REKLAMA

Piątek miał ranę na wysokości ścięgna Achillesa, która była skutkiem starcia z rywalem podczas czwartkowego meczu towarzyskiego ze Szkocją w Glasgow. Żurkowski zmagał się z kolei z urazem mięśnia przywodziciela. Piątek już trenował, Żurkowski dziś "wejdzie w trening". Obu możemy zgłosić do końca dnia do 23-osobowej kadry na jutrzejszy mecz - podkreślił Michniewicz.

Zapewnił również, że w pełni zdrowy jest kapitan Robert Lewandowski, który przez kilka dni miał problem z więzadłem pobocznym kolana. Zwycięzca wtorkowej potyczki na Stadionie Śląskim w Chorzowie zakwalifikuje się do mundialu w Katarze.

Michniewicz zadebiutuje w roli selekcjonera biało-czerwonych w meczu o stawkę. Nie uważam się za specjalistę od spraw beznadziejnych. Każdemu spotkaniu staram się poświęcać maksymalną ilość czasu, aby o przeciwniku wiedzieć jak najwięcej. Zaczęliśmy analizować Szwedów już wcześniej, a potem przyspieszyliśmy te prace, gdy się dowiedzieliśmy, że nie zagramy z Rosją. O Szwedach wiem dużo, może nawet za dużo, bo czasem rano się budzę ze Szwedami przed oczami... - żartował selekcjoner drużyny narodowej.

Dodał, że wie, który z rywali przebiera psa w koszulkę reprezentacji, czyja mama grała w piłkę ręczną, kto się na kogo obraził, że nie został piłkarzem roku w Szwecji.

To dużo mówi o osobowościach zawodników. Wiemy, kto się daje sprowokować, kto jak reaguje, wiemy, kto stosuje niewidoczne faule. To takie małe sztuczki, ale Szwedzi też wszystko o nas wiedzą - wyjaśnił.

Lewandowski kontra Ibrahimović

Przyznał, że we wtorkowym spotkaniu jeden mały błąd może dużo zmienić.

Szwedzi bardzo rzadko tracą piłkę na własnej połowie, często stosują dłuższe podanie. Są bardzo pragmatyczni, lubią swoją grę. Postaramy się nie tylko dotrzymać im tempa, ale też zagrać na własnych warunkach - powiedział trener.

Jego zdaniem w Chorzowie nie będzie faworyta.

Oni mają Zlatana Ibrahimovica, my Lewandowskiego. Gramy u siebie, czyli minimalny handicap jest po naszej stronie. Wiemy, że przegrywali ostatnio na wyjazdach, ale to jeden mecz i wszystko się może wydarzyć - stwierdził.

Podkreślił, że dużą rolę przywiązuje do rozmów z kadrowiczami.

Nie wszystko udaje się przećwiczyć na treningu, dlatego dużo czasu poświęcamy na odprawy. Ja nie czuję presji, tylko olbrzymie wyróżnienie i to samo tłumaczę zawodnikom. Musimy się wspiąć na wyżyny, ale nie stresować się nadmiernie. Mamy wszystko, by spełnić nasz marzenia - dobrych piłkarzy, dobrego trenera (śmiech), świetną atmosferę w drużynie, mam nadzieję, że tak też będzie na trybunach. Widzę wkoło wiele pozytywów. To jest jednak sport i musimy ciężko się napracować, by wywalczyć awans - posumował.

Obrońca Kamil Glik zauważył, że takie spotkania, jak wtorkowe, są wielkim świętem, wywołującym wyłącznie pozytywne emocje.

Dla takich spotkań gra się w piłkę, w reprezentacji. Nie myślę o tym, co będzie za rok, dwa, trzy, życie pokaże. Dla mnie awans na czwarty turniej (ME i MŚ) z rzędu byłby spełnieniem marzeń. W ostatnich kilkunastu latach reprezentacja takiego meczu, decydującego o wszystkim, nie rozgrywała. Czasu nie da się oszukać, ale jeśli po tym mundialu - na który, jestem przekonany, pojedziemy - będę nadal potrzebny kadrze, to oczywiście będę w niej grał. Dlaczego mam rezygnować z czego, co mi sprawia przyjemność? - powiedział.

Komplementował Ibrahimovica, z którym rywalizował w przeszłości w lidze włoskiej.

Potrafi swoją osobowością, na ławce czy boisku, zrobić różnicę, jest bardzo potrzebny swojej drużynie. Miałem okazję z nim rywalizować w Serie A, wspomnienia są słodko-gorzkie - stwierdził Glik.

Początek meczu w Chorzowie zaplanowano na 20:45.