Adrian Kostera zajął trzecie miejsce w morderczym wyścigu Swiss Ultra 2022 w szwajcarskim Buchs. Na trasie dziesięciokrotnego dystansu Ironmana najlepszy okazał się Belg Kenneth Vanthuyne. Wcześniej z rywalizacji musiał wycofać się Robert Karaś.

REKLAMA

Vanthuyne zwyciężył na morderczym dystansie, bijąc rekord świata. Drugie miejsce zajął Niemiec Richard Jung.

Kostera finiszował z czasem 189 godzin, 55 minut i 20 sekund. Tyle zajęło mu pokonanie 38 km podczas rywalizacji w pływaniu, 1800 kilometrów na rowerze, a także 422 kilometrów biegu. Zwycięzca Vanthuyne na pokonanie tego dystansu potrzebował ok. siedmiu godzin mniej.

Po całonocnej walce musieliśmy uznać wyższość zawodnika z Belgii i to on może się mienić nowym mistrzem. Kenneth zameldował się na mecie w rekordowym czasie 182:43:43 poprawiając poprzedni rekord należący do Richarda Junga o ponad 7 godzin - czytamy we wpisie na Facebooku Kostery.

Polak podczas rywalizacji musiał zmagać się m.in. z dolegliwościami stóp, które uniemożliwiły mu poprawienie i tak wspaniałego wyniku.

Niestety jednak stopy Adriana, które za sprawą niesprzyjającej pogody były w tragicznym stanie, uniemożliwiły mu rozwinięcie pełnej prędkości. Przeciwnicy jednak musieli mierzyć się z tym samym, dlatego brawa dla nich. Widocznie byli lepiej przygotowani na warunki ostatniego tygodnia - napisano w kolejnym wpisie.

W rywalizacji pozostał jeszcze kolejny z Polaków Tomasz Lus.

Robert Karaś wycofał się z rywalizacji

W ubiegłym tygodniu z rywalizacji musiał wycofać się Robert Karaś, mistrz i rekordzista świata w ultra-triathlonie na dystansie pięciokrotnego Ironmana z 2021 roku, potrójnego Ironmana z 2018 r. i podwójnego Ironmana z lat 2017 i 2019. To także rekordzista Polski na dystansie Ironmana z 2019 roku.

3 tygodnie temu w Hiszpanii miałem zabieg urologiczny. W trakcie wyścigu w Meksyku w listopadzie zrobił mi się guz, który musiałem wyciąć, bo nie mogłem usiąść na siodełku i biegać. 3 tygodnie temu on się tak powiększył, że nie byłem w stanie zrobić treningu. Mój start był pod znakiem zapytania - stwierdził Karaś.

Na rowerze ten guz cały czas się powiększał. W trakcie biegu rana pooperacyjna się rozerwała, zaczęła lecieć ropa. Wezwaliśmy karetkę, żeby jakoś to zatamować, zrobić krótki zabieg i wrócić na trasę, ale lekarz powiedział, że jest to niemożliwe. Trzeba zrobić operację, tam się robi infekcja - opisał. Jedyną opcją były zastrzyki, które są zakazane. Nie ukończyłbym też tego wyścigu, bo przede mną było jeszcze ponad 40 godzin biegu.

Jeżeli chodzi o samopoczucie, to było bardzo dobre. Był spokój. Wystarczyło zrobić 5 minut przerwy w trakcie biegu i organizm tak się zastał, że czułem, że już nie ruszę - tłumaczył Karaś.