Meczem z Japonią nasze siatkarki rozpoczynają walkę o medal mistrzostw świata. Trener Jerzy Matlak liczy przynajmniej na miejsce w ósemce.

Mecz z Japonkami – gospodyniami turnieju będzie trudny. W Kraju Kwitnącej Wiśni przysłowie o tym, że nawet ściany pomagają gospodarzom, jest bardziej realne niż gdziekolwiek indziej. Polki z Azjatkami w ostatnim czasie rozegrały wiele spotkań. W tym roku spotkały się trzykrotnie - w turnieju towarzyskim w Montreux wygrały 3:1, natomiast w eliminacjach World Grand Prix przegrały 1:3, a w turnieju Final Six WGP pokonały Japonki 3:2.

Ich styl gry praktycznie się nie zmienia. Jedyny problem jakie mają wszystkie zespoły grające przeciwko Japonkom to przetrwanie ich naporu, ich kibiców i tych wszystkich różnych sztuczek dookoła. Jeśli z tym sobie poradzimy, to o resztę się nie martwię - podsumował Matlak.

W kolejnych spotkaniach Polki zagrają z Serbią (30.10), Kostaryką (31.10), Peru (2.11) i Algerią (3.11). Trener wierzy, że Polki będą czarnym koniem turnieju:Nikt przed nami żadnych celów i zadań nie stawiał. Każdy z nas ma jednak swoje nadzieje, ambicję. Chcę, by dziewczyny godnie pokazały się w tych mistrzostwach, żeby nie przyniosły rozczarowania. Jaki to wynik przyniesie, dziś nie wiem. Tutaj jest wszystko możliwe, zarówno in plus, jak i in minus - mówił szkoleniowiec dzień przed inauguracją turnieju.

Faworyt wydaje się oczywisty – to ekipa Brazylijek: Brazylijki, kiedy dobrze grają, odbiegają wyraźnie od reszty. Potem jest kilka mocnych drużyn jak USA, Rosja, Chiny, Włochy, a w następnej kolejności grupa drużyn określana mianem najbliższego zaplecza tych, które mają grać o medale, a wśród nich są m.in. Japonia, Serbia, czy nasza reprezentacja – komentuje Matlak.

Z całą pewnością dobry start w turnieju podbuduje nasze zawodniczki. W przeciwieństwie do siatkarzy nasze panie mają naprawdę dobrą turniejową drabinkę – oby to wykorzystały.