Za nami Grand Prix Australii, pierwsza runda tegorocznych mistrzostw świata Formuły 1. Na torze w Melbourne najlepszy okazał się Brytyjczyk Lando Norris z McLarena, drugi był broniący tytułu Holender Max Verstappen z Red Bulla, a trzeci Brytyjczyk George Russell z Mercedesa.
Na początku rywalizacji warunki na torze były bardzo trudne. Nawierzchnia była mokra, co spowodowało opóźnienie startu o kilkanaście minut. Skrócono też dystans do 57 okrążeń.
Zanim skończyło się pierwsze okrążenie, z wyścigu odpadło już trzech kierowców: panowanie nad bolidami stracili Australijczyk Jack Doohan (Alpine) i Hiszpan Carlos Sainz jr. (Williams), a na okrążeniu formacyjnym pojazd rozbił jeden z trzech debiutantów Francuz Isack Hadjar (Racing Bulls).
Kilka kolejnych okrążeń stawka przejechała za samochodem bezpieczeństwa, a gdy wznowiono rywalizację, startujący z czołowych lokat kierowcy McLarena - Brytyjczyk Lando Norris i Australijczyk Oscar Piastri - zaczęli budować coraz większą przewagę nad rywalami, choć australijski kierowca na chwilę stracił wcześniej pozycję na rzecz Maxa Verstappena. Później jednak Holender nie był w stanie wytrzymać tempa tych rywali, za to sam coraz bardziej uciekał przed George'em Russellem.
Długo nic nie zmieniało się w czołowej czwórce, nic też nie wskazywało na większe przetasowania, bo tor stawał się coraz bardziej suchy. Sytuację skomplikowała pomyłka na 34. okrążeniu Hiszpana Fernando Alonso (Aston Martin), który uderzył w barierkę i zakończył udział w wyścigu, doprowadzając do pojawienia się na torze samochodu bezpieczeństwa. To zniwelowało różnice czasowe między kierowcami.
Krótko po tym znów zaczął padać ulewny deszcz, który wywołał spory chaos. Lando Norris i Oscar Piastri popełnili błędy, które wykorzystał Max Verstappen, aby objąć prowadzenie w wyścigu. Po zjazdach do alei serwisowej w celu wymiany opon na "deszczówki", Brytyjczyk zdołał znów znaleźć się przed Holendrem, ale Australijczyk nie odrobił strat i nie powrócił już do czołówki.
W międzyczasie bolidy rozbili kolejni dwaj kierowcy: Nowozelandczyk Liam Lawson (Red Bull) oraz debiutujący Brazylijczyk Gabriel Bortoleto (Kick Sauber), a samochód bezpieczeństwa wjechał na tor po raz trzeci.
Rywalizację wznowiono na sześć okrążeń przed końcem. Verstappen na dwóch ostatnich wywierał dużą presję na prowadzącym Norrisie, ale ostatecznie kolejność na podium się już nie zmieniła. To było niesamowite. Trudny wyścig, szczególnie, że tuż za mną jechał Max. Dwa ostatnie okrążenia były bardzo stresujące. Tym razem jednak wszystko nam się udało - powiedział Brytyjczyk.
Czwarty linię mety minął debiutujący w niedzielę Włoch Andrea Kimi Antonelli, jednak kierowca Mercedesa otrzymał pięciosekundową karę za niebezpieczny wyjazd z alei serwisowej i został sklasyfikowany na piątej pozycji, za reprezentantem Tajlandii Alexem Albonem (Williams).
Inauguracja sezonu nie wyszła kierowcom Ferrari. Debiutujący w barwach tego teamu siedmiokrotny mistrz świata Brytyjczyk Lewis Hamilton zakończył wyścig dopiero na 10. pozycji. Jego partner - Monakijczyk Charles Leclerc - był ósmy.
Kolejna runda cyklu - Grand Prix Chin - odbędzie się 23 marca.