Na ponad milion złotych Urząd Morski w Gdyni oszacował straty spowodowane przez sztorm na Wybrzeżu w czasie świąt – dowiedziało się RMF FM. Szacowanie zniszczeń przez specjalistów jeszcze się nie skończyło, więc ta kwota może być wyższa. Co ważne, to są szkody, na które urząd był przygotowany. Głównie chodzi o ubytki plaż i wydm.

REKLAMA

W środę, gdy tylko poziom wody się obniżył i zrobiło się bezpieczniej, pracownicy ochrony wybrzeża zaczęli dokonywanie inspekcji całego odcinka linii brzegowej, który jest w jurysdykcji dyrektora Urzędu Morskiego w Gdyni - mówiła RMF FM Magdalena Kierzkowska, rzeczniczka prasowa Urzędu Morskiego w Gdyni.

Dziś wiemy, że można mówić o stratach na kwotę ponad miliona złotych. Szkody są dosyć spore i rozległe, więc szacowanie jeszcze trwa. Napływają na bieżąco raporty z terenu. Jesteśmy na pewno przekonani, że przekroczą milion złotych. Jak dużo? Jeszcze nie jesteśmy w stanie określić - mówi RMF FM Robert Mokrzycki, główny inspektor do spraw ochrony Wybrzeża Urzędu Morskiego w Gdyni.

Ekspert podkreślił, że na skalę strat wpłynął fakt, że w ostatnich miesiącach nie było zbyt wielu dni z minusową temperaturą, a mrozy spełniają ważną rolę - wzmacniają plaże i wydmy.

Największe straty obserwujemy w rejonie Ustki, Lubiatowa, Kuźnicy i Ostrowa. Na szczęście nie mamy strat ani w obiektach stałych, ani na zapleczu - dodaje Mokrzycki.

Apel w sprawie Klifu Orłowskiego

Działania służb opierają się głównie na zabezpieczaniu przejść na plażę tam, gdzie urwisko jest na tyle strome, że istnieje niebezpieczeństwo dla ruchu pieszego. Zaplanowane jest też udrażnianie dróg, sprzątanie wiatrołomów i zabezpieczanie miejsc niebezpiecznych np. Klifu Orłowskiego. Tam przewróciły się drzewa, które leżą na klifie. Mogą one zsunąć się na plażę.

Apeluję, żeby nie poruszać się pod Klifem Orłowskim ani na jego szczycie, chodzić wyłącznie po wyznaczonych ścieżkach, bo jak obserwujemy, klif popękał w czasie tego sztormu. Pech chciał też, że było deszczowo, nie było mroźno. Gdy klif dostaje trochę wody, jego erozja się zwiększa - mówi Mokrzycki.

Ekspert podkreśla, że brzeg na odcinku od Łeby aż po Karwieńskie Błota nieustannie się zmienia. To, że morze pochłonęło część plaż, nie oznacza jednak, że straciliśmy je bezpowrotnie. Po kilku latach trend może się odwrócić i piasek znów może się zacząć akumulować.

Przykładem jest Biała Góra, która leży nieopodal. Jeszcze kilka lat temu była wąska plaża, teraz jedna z szerszych w Polsce - zaznacza Mokrzycki.

Piasek, który został zabrany przez morze wiosną odłoży się w innym miejscu. Dlatego w ramach programu ochrony brzegów morskich rokrocznie prowadzimy naloty, wykonujemy fotomapy, robimy profile matematyczne, żeby zdecydować, wiedzieć tak naprawdę, gdzie ten piasek się przesuwa, bo mimo wszystko w większości przypadków on się przesuwa z zachodu na wschód i musimy wyłapać ten moment, gdzie trzeba tą plażę systematycznie zasilać. Gdzie plaża sama nie jest w stanie się odbudować naturalnymi prądami morskimi - mówi Mokrzycki.

Gdzie sztormy powodują największe straty?

Z cyklicznych obserwacji Urzędu Morskiego w Gdyni wynika, że najbardziej narażone na straty sztormowe są rejony Ustki i Półwysep Helski. Wpływają na to m.in. prądy morskie. Aby zachować naturalny krajobraz tych miejsc, eksperci decydują się na sztuczne zasilanie, czyli odbudowę plaż.

Co ważne, piasek jest pobierany z torów podejścia portów Władysławowo Ustka, więc za jednym razem oprócz odbudowy plaż oczyszczamy dla statków podejścia do portów - podkreśla Mokrzycki i dodaje, że sztormy weryfikują ciężką pracę jaką prowadzą eksperci przez cały rok.

Kring

Specjaliści z Urzędu Morskiego w Gdyni należą do nieformalnego stowarzyszenia służb ochrony wybrzeża - Kring. Jest to sieć inżynierów wybrzeża z Holandii, Belgii, Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii, Danii, Szwecji i Polski. W tym roku spotkanie grupy odbyło się we wrześniu na Mierzei Wiślanej. Polacy dzielili się technikami dbania o linię brzegową i doświadczeniem.