Pojazdy są niewielkie, ale bardzo szybkie i zwrotne. Na Zachodniopomorskim Uniwersytecie Technologicznym odbyły się dziś zawody zdalnie sterowanych aut. Był skomplikowany tor przeszkód, sztafeta i jazda dzięki obrazowi z kamery.

REKLAMA

11 kilkuosobowych drużyn zmierzyło się w wyścigach, dokładnym pokonywaniu przeszkód i jeździe, podczas której można było korzystać tylko z obrazu przekazywanego przez zamontowaną na pojeździe kamerę.

Wśród uczestników przeważali oczywiście panowie, ale w szranki stanęła też jedna żeńska drużyna.

Dziewczyny nazwały się "Hot Mamuśki", na starcie pojawiły się w różowych koszulkach, na różowo przemalowały też swój pojazd. Ozdobiłyśmy go cekinami, błyszczy się z kilometra. Na początku nikt w nas nie wierzył, a teraz okazuje się, że wszyscy czekają na nasz przejazd - mówiły członkinie teamu. Po pierwszych konkurencjach "Hot Mamuśki" były w drugiej połowie stawki.

Wszyscy uczestnicy zawodów mieli do dyspozycji takie same zdalnie sterowane pojazdy. Ponieważ samochody mogą osiągać nawet 80-100 km/h, organizatorzy zawodów ze względów bezpieczeństwa musieli narzucić ograniczenie prędkości. W tej rywalizacji najbardziej liczyła się precyzja.

Uczestnicy zmierzyli się w trzech konkurencjach. Pierwsza polegała na jeździe "po omacku", sterujący pojazdem trasę widzieli tylko dzięki obrazowi z zamontowanej na aucie kamerce. Niektórzy używali gogli VR, inni bazowali na obrazie na ekranie komputera. Najtrudniejszą konkurencją okazał się tor przeszkód. Tu trzeba było precyzyjnie nakierować pojazd, by pokonać zawiły tor lub wąskie pochylnie. Wypadnięcie poza linię czy upadek auta powodował, że przeszkoda nie była zaliczana. Trzecia konkurencja to był już typowy wyścig, ale rozgrywany w sztafecie, aby za kontrolerem stanął każdy z członków zespołu.

/ Marcin Bielecki / PAP
/ Marcin Bielecki / PAP
/ Marcin Bielecki / PAP
/ Marcin Bielecki / PAP
/ Marcin Bielecki / PAP
/ Marcin Bielecki / PAP
/ Marcin Bielecki / PAP
/ Marcin Bielecki / PAP
/ Marcin Bielecki / PAP
/ Marcin Bielecki / PAP

Pojazd jest niewielki, ale całkiem skomplikowany. Jest w nim cała elektronika, która pozwala sterować różnymi parametrami reakcji na sygnały. Na skręty, na przyspieszanie czy hamowanie. Uczestnicy muszą je dostosować do każdej konkurencji. Najtrudniejszy jest ten trial, czyli jeżdżenie po przeszkodach. Trzeba bardzo precyzyjnie, powoli i z dużą dokładnością je pokonywać - tłumaczy Mirosław Pajor, dziekan Wydziału Inżynierii Mechanicznej i Mechatroniki ZUT.

Dziewczyny z drużyny "Hot Mamusiek" ćwiczyły przez dwa tygodnie. Zostawałyśmy po zajęciach, ustawiałyśmy sobie tor przeszkód i dawałyśmy radę. Naszym startem chcemy udowodnić, że dziewczyny też mają szansę na tym uniwersytecie, a nie tylko chłopaki - podkreślały "Hot Mamuśki".