Ponad dwa miesiące po wybuchu metanu w kopalni Pniówek wciąż trwa tam pożar, a schładzanie tego rejonu postępuje bardzo powoli. Nadal niemożliwe jest przeprowadzenie wizji lokalnej, kluczowej dla wyjaśnienia przyczyn wypadku - wynika z informacji nadzoru górniczego.

REKLAMA

We wtorek na kolejnym posiedzeniu w Katowicach spotkała się specjalna komisja, wyjaśniająca przyczyny i okoliczności tragedii. W wyniku serii wybuchów metanu życie w kopalni Pniówek straciło 16 górników i ratowników górniczych; siedmiu z nich zostało za tamami, które odgrodziły rejon katastrofy od pozostałych wyrobisk.

Jak poinformował po wtorkowym posiedzeniu komisji jej przewodniczący, wiceprezes Wyższego Urzędu Górniczego Krzysztof Król, obecnie otamowany rejon katastrofy schładzany jest zatłaczanym tam azotem oraz wodą; monitorowane na bieżąco wskaźniki wskazują jednak, że nadal trwa tam pożar, wysokie jest też stężenie metanu.

Wszystko wskazuje na to, że co najmniej do końca lata nie uda się otworzyć otamowanego rejonu, by przeprowadzić tam wizję lokalną. Termin kolejnego posiedzenia komisji wyznaczono wstępnie na 20 września, z opcją przyspieszenia, gdyby zmieniła się sytuacja w miejscu katastrofy. Byłbym pozytywnie zaskoczony, gdyby udało się wejść w ten rejon przed 20 września - przyznał wiceprezes Król.

Przeprowadzenie wizji lokalnej eksperci uważają za kluczowe dla wyjaśnienia przyczyn wypadku. Na razie nic nie wskazuje na to, żeby wejście tam było możliwe w miarę szybko. Rejon jest podwójnie schładzany - wodą i azotem. Daje to rezultaty, ale nie w takim stopniu, żeby można było uznać pożar za wygaszony i bezpiecznie do tego rejonu wejść - tłumaczył Krzysztof Król, zaznaczając, iż proces schładzania skał do ich naturalnej temperatury postępuje bardzo powoli.

Przesłuchano 40 świadków

Dotychczas w prowadzonym przez policję i Okręgowy Urząd Górniczy w Rybniku postępowaniu w sprawie katastrofy przesłuchano ok. 40 świadków, zabezpieczono też obszerny materiał dowodowy, który jest obecnie analizowany.

Przewodniczący komisji przestrzegł przed wydawaniem pochopnych i przedwczesnych sądów na temat ewentualnej odpowiedzialności za katastrofę. Jak mówił, na działający w WUG telefon i skrzynkę mailową, gdzie można anonimowo zgłaszać nieprawidłowości w kopalniach, nie wpłynęło żadne zgłoszenie dotyczące okoliczności katastrofy w Pniówku. Natomiast już po tragedii zgłoszono nieprawidłowości dotyczące innej ściany wydobywczej w tej kopalni - doniesienie potwierdziło się, a sprawa trafiła do prokuratury.

W ramach komisji WUG pracują cztery zespoły, analizujące poszczególne aspekty sprawy. M.in. badana jest prawidłowość prowadzenia akcji ratowniczej - trwa odsłuchiwania nagrań ponad tysiąca rozmów, przeprowadzonych w kopalni w czasie trwania akcji - to m.in. rozmowy między ratownikami oraz ich rozmowy ze sztabem akcji. W odszyfrowaniu rozmów tam, gdzie jakość nagrania jest słaba, pomagają policyjni eksperci.

Pracujące w ramach komisji WUG zespoły robocze analizują także m.in. zagrożenia (metanowe i pożarowe) w rejonie katastrofy i stosowaną tam profilaktykę, prawidłowość przewietrzania wyrobisk, charakter prowadzonych prac i ich zgodność z zasadami sztuki górniczej.

Wśród głównych zadań komisji jest odpowiedź na pytanie, jak doszło do nagromadzenia dużej ilości gazu w wyrobiskach, a także znalezienie inicjału wybuchu metanu. Ten towarzyszący złożom węgla bezwonny gaz wybucha w stężeniu od 4,5 do 15 proc., lecz aby doszło do zapalenia lub wybuchu, coś musi go zainicjować. By wyjaśnić okoliczności tragedii, eksperci muszą stwierdzić, co w tym przypadku było inicjałem wybuchów oraz czy podziemny pożar był ich następstwem, czy też zagrożenie pożarowe mogło istnieć tam już wcześniej.

Badane jest także prawdopodobieństwo wystąpienia - obok wybuchów metanu - także wybuchu pyłu węglowego.

Skład komisji badającej przyczyny wybuchu

W skład komisji WUG wchodzą eksperci m.in. z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, Uniwersytetu Śląskiego, Głównego Instytutu Górnictwa, Instytutu Mechaniki Górotworu PAN, Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego, Jednostki Ratownictwa Górniczo-Hutniczego - KGHM Polska Miedź oraz Okręgowego Inspektoratu Pracy w Katowicach.

We wtorek nowym członkiem komisji został Josef Kasper, wieloletni szef stacji ratownictwa górniczego w czeskiej Ostrawie. Jak tłumaczył wiceprezes Król, jest to fachowiec z olbrzymim doświadczeniem, a przy tym osoba spoza polskiego środowiska górniczego, mająca na polskie górnictwo spojrzenie z zewnątrz. Kasper uczestniczył m.in. w akcji ratowniczej w Stonawie, gdzie w grudniu 2018 r. wybuch metanu zabił 13 górników.

Komisja nie widzi natomiast przeciwwskazań, by jej członkiem pozostał prof. Nikodem Szlązak z krakowskiej AGH - w mediach pojawiły się w ostatnim czasie informacje, że wykonywał on wcześniej opracowania na zlecenie Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Jak mówił we wtorek wiceprezes Król, prof. Szlązak jest jednym z najlepszych specjalistów w zakresie zagrożenia metanowego i nie ma żadnych podstaw, by kwestionować jego wiarygodność, zaś wiodący eksperci często wykonują prace na zlecenie górniczych firm.

20 kwietnia w należącej do JSW kopalni Pniówek w Pawłowicach doszło do serii ok. 20 wybuchów metanu. Katastrofa spowodowała dotąd 16 ofiar śmiertelnych; siedmiu zabitych dotąd nie odnaleziono.

Zmarli to górnicy i ratownicy górniczy, którzy po pierwszym wybuchu ruszyli na pomoc poszkodowanym. Cztery osoby zginęły w kopalni, pięć kolejnych zmarło, mimo wysiłków lekarzy, w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Ze względu na ekstremalnie trudne warunki pod ziemią, rejon, gdzie pozostało siedem osób, został otamowany.

Trzy dni po wypadku w Pniówku, w sobotę 23 kwietnia doszło do katastrofy w innej kopalni JSW - Zofiówka w Jastrzębiu-Zdroju. W wyniku silnego wstrząsu i wypływu metanu zginęło 10 pracowników. Przyczyny i okoliczności tego wypadku bada - obok prokuratury - inna komisja, również powołana przez prezesa WUG.