Miał dolecieć do Bielska-Białej, ale kontakt z nim się urwał. Od czwartku poszukiwany był pilot, który wiatrakowcem leciał ze Słowacji do Polski. Dziś po południu okazało się, że mężczyzna nie żyje.

REKLAMA

Wiatrakowiec miał wystartować po słowackiej stronie w czwartek około 17.00. Półtorej godziny później kontakt z pilotem się urwał.

Jak informuje Polska Agencja Żeglugi Powietrznej było to po słowackiej stronie, w okolicach Orawskiej Leśnej.

Służby kryzysowe śląskiego wojewody informują, że po godzinie 22:00 ustalono, że maszyna najprawdopodobniej nie przekroczyła polskiej granicy. Poszukiwania prowadzane były po polskiej i słowackiej stronie. To górzysty, trudny, zalesiony teren. Do tego ze względu na złe warunki pogodowe w poszukiwaniach nie mógł być wykorzystany śmigłowiec.

Jeden ze scenariuszy akcji zakładał, że pilot ze względu na złe warunki atmosferyczne może przemieszczać się dolinami wzdłuż lokalnych dróg. W poszukiwania zaangażowani byli też m.in. ratownicy GOPR-u.

Dziś po południu okazało się, że pilot wiatrakowca nie żyje. Maszyna rozbiła się w Przełęczy Glinka w Beskidach po słowackiej stronie, spadła na drzewa. Pilot był Słowakiem.

Wiatrakowiec to mały statek powietrzny z rodziny wiropłatów. Jego wirnik obraca się dzięki autorotacji powstającej w wyniku ruchu śmigła. Jako ich napęd może służyć pojazd holujący. Wiatrakowce mogą osiągnąć prędkość 150 km/h i mogą wznieść się na wysokość 1500 m.