Akcja pod ziemią w kopalni Pniówek została wstrzymana. Rejon stał się niebezpieczny dla prowadzenia akcji ratowników – zadecydował sztab. Wczoraj wieczorem pod ziemią doszło do kolejnych wybuchów. 10 ratowników zostało poszkodowanych, ośmiu z nich trafiło do szpitala. W środę po wybuchu 7 innych osób jest zaginionych, zginęło wtedy też 5 górników. 17 górników przebywa w Centrum Leczenia Oparzeń Siemianowicach Śląskich.

REKLAMA

Po czwartkowych wybuchach w kopalni Pniówek w Pawłowicach sztab akcji zdecydował o odstąpieniu od akcji poszukiwawczej siedmiu zaginionych górników i o izolowaniu tej części kopalni, żeby nie zagrażała ludziom w pozostałej części zakładu.

Ta decyzja odsuwa możliwość dotarcia do ofiar środowych wybuchów do czasu ustabilizowania się atmosfery w odizolowanym rejonie - być może o wiele tygodni. "To są bardzo trudne decyzje, ale to jest bezpieczeństwo ratowników, którzy wykonywaliby swoje zadania z bardzo dużym obciążeniem, wręcz wysyłanie ich w tak niebezpieczny rejon byłoby nieodpowiedzialną decyzją" - powiedział w piątek dziennikarzom prezes Tomasz Cudny.

Zapewnił, że bliscy 7 górników, którzy nie wyjechali na powierzchnię po środowej katastrofie, zostali jako pierwsi poinformowaniu o odstąpieniu od poszukiwań.

"Od 19.40 do teraz ratownicy w bazie, która została bardzo daleko odsunięta od miejsca zdarzenia, odczuli siedem wybuchów. Nie wiemy skąd następuje dopływ tlenu, ponieważ wzrost stężenia metanu w tej sytuacji powinien nam pomagać" - mówił.

Cudny nie daje nadziei na szybkie wznowienie akcji. Mówi wprost, że nie jest to kwestia dni czy miesiąca.

"Rejon stał się niebezpieczny do prowadzenia akcji zmierzającej do górników w ścianie" - podkreślił wiceprezes JSW ds. technicznych i operacyjnych Edward Paździorko, zapewniając, że determinacja, aby dotrzeć do ofiar środowych wybuchów była bardzo duża.

Paździorko podkreślił, że najbezpieczniejsza metoda to teraz zamknięcie rejonu, jego odizolowanie na jakiś okres czasu, wypełnienie gazami inertnymi, a za pewien czas - na podstawie wyników pomiarów - być może ponowne wejście do tego rejonu, aby powtórzyć wcześniej rozpoczęte działania ratownicze.

Decyzja o odstąpieniu od poszukiwań siedmiu górników jest trudna, ale w przeszłości była już podejmowana. Przykładem jest katastrofa w czeskiej kopalni w Stonawie, gdzie zginęło 13 górników, w tym 12 Polaków. Do ostatnich ofiar ratownicy dotarli po pięciu miesiącach.

Prezes JSW Tomasz Cudny przypomniał też katastrofę sprzed wielu lat w kopalni Brzeszcze, gdzie poszukiwania górnika wznowiono po ośmiu miesiącach. Warunki nie pozwalały ratownikom bezpiecznie pracować podobnie jak teraz w kopalni Pniówek.

To jest bezpieczeństwo ratowników, którzy wykonywaliby swoje zadania z bardzo dużym obciążeniem, wręcz wysyłanie ich w tak niebezpieczny rejon jest nieodpowiedzialną decyzją kierownictwa kopalni - mówi prezes JSW.

Rodziny górników, których poszukiwania wstrzymano, zostały jako pierwsze poinformowane o tej decyzji i mają zapewnioną opiekę psychologiczną.

Cztery wybuchy w czwartek - 10 poszkodowanych

Wieczorem w kopalni, gdzie trwa akcja ratownicza po środowych wybuchach metanu, doszło do kolejnych czterech eksplozji. Pierwsza nastąpiła podczas wycofywania z tego miejsca dwóch pięcioosobowych zastępów ratowników górniczych. Poszkodowanych zostało 10 górników, 8 z nich trafiło do szpitali.

"Kiedy ratownicy rozpoczęli pracę przy wydłużaniu lutniociągu w rejonie ściany N-6 było bezpiecznie, potem parametry atmosfery zaczęły się tam drastycznie zmieniać" - poinformował w nocy szef akcji ratowniczej w kopalni Pniówek w Pawłowicach Arkadiusz Frymarkiewicz.

Jeden z poszkodowanych został przetransportowany śmigłowcem do Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach-Ochojcu i informacje na jego temat są dobre - donosi reporterka RMF FM Anna Kropaczek. Mężczyzna jest mocno potłuczony, ma obrażenia głowy i klatki piersiowej, ale jeszcze dziś ma zostać wypisany do domu.

Wiadomo, że nikt w nocy nie trafił do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Tam przebywa już 17 górników poparzonych po środowych wybuchach metanu: dziś trafiło do centrum siedmiu górników. Wcześniej byli leczeni w innych szpitalach w województwie śląskim. Potrzebne były u nich dodatkowe badania, a lekarze stwierdzili u nich oparzenie dróg oddechowych. 5 z 17 poszkodowanych górników nadal leży na oddziale intensywnej terapii.

Tragiczna środa

W środę kwadrans po północy w kopalni Pniówek w Pawłowicach doszło do pierwszego wybuchu i zapalenia metanu.

Zgodnie z informacjami Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której należy zakład, w rejonie prowadzącej wydobycie ściany N-6 na poziomie 1000 metrów było 42 pracowników.

W czasie, gdy akcję prowadziły dwa zastępy ratowników, poszukujące trzech pracowników, doszło do wtórnego wybuchu. Według JSW obie eksplozje dzieliły niespełna trzy godziny.

Dotąd potwierdzono śmierć pięciu ofiar katastrofy. Do czasu kolejnych, czwartkowych wybuchów sześć osób było w ciężkim stanie. Kilkunastu pracowników było lżej rannych. Akcja ratownicza zmierzała do dotarcia do siedmiu zaginionych.