Mimo świąt górnicy z prywatnej kopalni Silesia w Czechowicach-Dziedzicach nie przerywają protestu. Pod ziemią i na powierzchni w akcji uczestniczy prawie 30 osób. Protestujący sprzeciwiają się planom, w wyniku których pracę może stracić ponad 700 osób. Chcą też, by objęto ich takimi osłonami, jak pracowników spółek państwowych. 7 stycznia minister Motyka chce spotkać się z przedstawicielem pracodawcy oraz z przedstawicielami związków zawodowych działających w PG Silesia.

REKLAMA

  • W kopalni Silesia w Czechowicach-Dziedzicach trwa protest górników.
  • Pod ziemią od poniedziałku pozostaje 21 osób.
  • Mimo świąt górnicy nie przerywają protestu, domagając się objęcia ich takimi samymi osłonami, jak pracowników spółek państwowych.
  • Protestujący sprzeciwiają się planom zwolnień ponad 700 osób i oczekują konkretnych gwarancji oraz interwencji ministra energii.
  • Minister proponuje spotkanie 7 stycznia.
  • Historia kopalni Silesia sięga połowy XIX wieku i jest związana z poszukiwaniami złóż solnych oraz odkryciem węgla w rejonie Goczałkowic.
  • Chcesz buć na bieżąco? Odwiedź stronę główną RMF24.pl.

Pod ziemią pozostaje 21 osób - relacjonuje reporterka RMF FM Anna Kropaczek. Wśród nich są górnicy, którzy rozpoczęli tę akcję - po swojej zmianie nie wyjechali na powierzchnię w poniedziałek rano.

W proteście uczestniczy też sześciu pracowników przeróbki mechanicznej węgla. Takie informacje przekazał RMF FM rzecznik protestujących Kazimierz Grajcarek. Dodał, że górnicy, którzy są pod ziemią, czują się dobrze. Co jakiś czas zjeżdża do nich lekarz. Co ważne, w kopalni cały czas trwa wydobycie - strajk nie polega na powstrzymaniu się od pracy.

O co walczą protestujący?

Pominięcie pracowników kopalni Silesia w ustawie górniczej - jak podkreślają związkowcy - jest główną przyczyną protestu. W praktyce oznacza to, że górnicy odchodzący z tego zakładu nie będą mogli skorzystać z urlopów górniczych i jednorazowych odprawy w wysokości 170 tys. zł.

Dodatkowo, do podjęcia akcji protestacyjnej przyczyniły się zapowiedziane przez właściciela zwolnienia oraz groźba likwidacji kopalni. Protestujący domagają się pilnej wizyty ministra energii Miłosza Motyki w Czechowicach-Dziedzicach, przypominając jego deklarację, że "pracownicy PG Silesia nie zostaną pozostawieni sami sobie". Oczekują także konkretnych, pisemnych gwarancji dotyczących form pomocy dla załogi kopalni.

Przewodniczący Związku Zawodowego Kadra, Tomasz Szpyrka, zapowiedział, że protestujący są zdeterminowani i będą kontynuować akcję do skutku.

Minister proponuje spotkanie

O zawieszenie akcji protestacyjnej na okres świąteczno-noworoczny i powrót do rozmów po 6 stycznia apelował minister energii Miłosz Motyka. Górnicy nie dali się jednak do tego przekonać.

7 stycznia minister Motyka chce spotkać się z przedstawicielem pracodawcy oraz z przedstawicielami związków zawodowych działających w PG Silesia, aby rozmawiać na tematy związane z kopalnią i jej pracownikami. Wszystko to jest związane z trwającym protestem - mówił w rozmowie z Anną Kropaczek Tomasz Szpyrka ze związku zawodowego Kadra. Na uwagę, że na rozmowy trzeba długo czekać, odpowiedział: To jest straszne.

Pracownicy prowadzący protest zapowiedzieli, że dopóki nie będzie konkretów i decyzji na piśmie, nie wyjadą. Powiedzieli, że jeśli do 7 stycznia nic się nie wydarzy, pozostaną tam do tego dnia - zaznaczyła Mariola Miodońska ze Związku Zawodowego Górników w Polsce.

Wcześniej Motyka zapewniał, że rząd nie pozostaje obojętny wobec sytuacji spółki i jej pracowników. Zaznaczył jednak, że ze względu na to, że Silesia jest kopalnią prywatną i trwa w niej postępowanie sanacyjne, nie można jej udzielić pomocy publicznej. "Rozumiemy niepokój załogi i lokalnych społeczności, dlatego analizujemy możliwe działania. Złożono już wniosek o umorzenie postępowania sanacyjnego, a po jego rozpatrzeniu możemy przejść do kolejnych kroków" - zaznaczył.

Niedozwolona pomoc dla pozostałych kopalni?

Właściciel prywatnej kopalni wskazywał, że wobec pominięcia Silesii mógłby złożyć wniosek dotyczący stosowania niedozwolonej pomocy publicznej dla państwowych kopalń.

Nie dziwię się prywatnemu przedsiębiorcy, który na rynku węgla spotyka się z węglem z kopalń otrzymujących subwencje. Wcale się nie dziwię, że pojawia się rozżalenie u przedsiębiorcy. Myślę, że jesteśmy w stanie wytłumaczyć Komisji Europejskiej trudną sytuację naszego górnictwa węgla kamiennego - powiedział na początku grudnia w Rozmowie o 7:00 w Radiu RMF24 Jarosław Zagórowski, dyrektor Głównego Instytutu Górnictwa - Państwowego Instytutu Badawczego.

Powinniśmy sektor górniczy - niezależnie od tego, kto jest właścicielem - traktować w ten sam sposób. Bo rynek traktuje firmy w taki sam sposób. Stąd problem Silesii - stwierdził gość Radia RMF24.

Ponad 100 lat wydobycia

Historia kopalni Silesia sięga połowy XIX wieku i jest ściśle związana z poszukiwaniami złóż solnych w rejonie Goczałkowic. Pierwsze wiercenie, nazwane "Źródło Maria 1", zostało sfinansowane przez Rząd Pruski i zakończone w 1860 roku na głębokości 361 metrów. W trakcie prac natrafiono nie tylko na solankę, która była eksploatowana do 1920 roku i przyczyniła się do powstania uzdrowiska w Goczałkowicach, ale także na pokłady węgla. Otwór ten został zniszczony podczas Powstań Śląskich, jednak wstępne rozpoznanie geologiczne stało się podstawą do dalszych poszukiwań górniczych w regionie.

Kopalnia została założona przez niemiecką spółkę "Górnośląskie Kopalnie i Zakłady Hutnicze". Wydobycie węgla rozpoczęto tam w 1902 roku. Po II wojnie światowej kopalnia została znacjonalizowana i przez dziesięciolecia funkcjonowała jako państwowe przedsiębiorstwo, będąc jednym z ważniejszych zakładów górniczych regionu.

W latach 90. XX wieku, w wyniku restrukturyzacji polskiego górnictwa, kopalnia Silesia zaczęła borykać się z poważnymi problemami ekonomicznymi. W 2003 roku podjęto decyzję o jej likwidacji, jednak ostatecznie zakład przetrwał.

Przełomowym momentem w najnowszej historii kopalni była jej prywatyzacja. W 2010 roku kopalnia została przejęta przez czeską spółkę Energetický a Průmyslový Holding (EPH). Nowy właściciel zainwestował w modernizację zakładu, co pozwoliło na kontynuowanie wydobycia i utrzymanie miejsc pracy. Był to jeden z pierwszych przypadków skutecznej prywatyzacji kopalni w Polsce, a Silesia przez pewien czas uchodziła za przykład efektywnego zarządzania prywatnego w branży górniczej.

W 2021 roku czeski właściciel sprzedał kopalnię polskiej firmie Bumech S.A. z Katowic. W ostatnich latach Silesia zmaga się jednak z problemami finansowymi i niepewną przyszłością. Pracownicy protestują, a rozmowy dotyczące dalszego funkcjonowania zakładu wciąż trwają. Przyszłość kopalni pozostaje niepewna, a jej losy są szeroko komentowane zarówno w mediach branżowych, jak i ogólnopolskich.