Kolejnych 25 tysięcy uchodźców przekroczyło do dzisiejszego popołudnia granicę na Podkarpaciu. W niedzielę rano rosyjskie rakiety spadły bardzo blisko przejścia granicznego w Korczowej. To było około 20 km od tego miejsca.

REKLAMA

W niedzielę rano rosyjskie rakiety spadły bardzo blisko przejścia granicznego w Korczowej na Podkarpaciu. To było około 20 km od tego miejsca po ukraińskiej stronie.

W związku z rosyjskim atakiem na przejściach granicznych nie wprowadzono jednak żadnych zmian. Wszystko to działo się po ukraińskiej stronie granicy, dlatego, jak mówi rzecznik bieszczadzkiego komendanta straży granicznej Piotr Zakielarz, na wszystkich przejściach granicznych odprawy odbywają się na bieżąco. Owszem na każdym przejściu pracuje się obecnie w tak zwanym systemie wzmocnionych zmian, ale ten tryb obowiązuje już od kilku tygodni.

Ruch na granicy odbywa się także w drugą stronę. Codziennie na Podkarpaciu na ukraińską stronę przechodzi po kilka tysięcy osób.

Mieszkańcy wsi Korczowa na Podkarpaciu byli bardzo poruszeni atakiem po ukraińskiej stronie granicy. Reporterowi RMF FM Marcinowi Buczkowi mówili, że pierwsze wstrząsy zaczęli odczuwać około 5:00 nad ranem.

Nie spałem tylko leżałem, był taki podmuch i za chwile było słychać (...) okna i szyby się trzęsły, każdy się zastanawiał co się dzieje, myśleliśmy, że to w Polsce coś dzieje, a to 20 km od nas - mówił Pan Kazimierz, mieszkanie Korczowej.

W ostrzale rakietowym poligonu jaworowskiego, odległego od granicy z Polską o 20 km zginęło - według miejscowych władz 35 osób, a ponad 130 zostało rannych. Ten teren wykorzystywany jest jako miejsce szkolenia zagranicznych ochotników i trasa zaopatrzenia Ukrainy w broń.

Po porannym poruszeniu do Korczowej wrócił spokój. Pobliski punkt przyjmowania uchodźców pracuje normalnie. Docierają tam kolejne grupy Ukraińców.