Na dworzec kolejowy w Przemyślu codziennie dojeżdżają kolejne pociągi z uchodźcami z Ukrainy. A w nich matki z małymi dziećmi. Część z tych osób nie ma w Polsce nikogo, u kogo mogłoby się zatrzymać. Czekają na nich Polacy oferujący pomoc.

REKLAMA

Na dworcu jest nasz reporter Marek Wiosło. Jak relacjonuje uchodźcy zaraz po wyjściu z pociągu mogą liczyć na gorące napoje i wodę. Na peronach pracują informatorzy z identyfikatorami - to często Ukraińcy mieszkający w Polsce, którzy udzielają pierwszych informacji, co robić, gdzie się kierować po pomoc. Jestem Ukraińcem. Mieszkam w Przemyślu. Mogę pomóc niedużo, ale mogę, na przykład w komunikacji - mówił jeden z wolontariuszy.

Niektórzy z przyjezdnych nigdy nie byli za granicą. Wiele osób przyjeżdża tylko z małymi bagażami, nie mają ze sobą nawet ciepłych ubrań. Tymczasem to, co dzieje się w Przemyślu można nazwać prawdziwym pospolitym ruszeniem. Wielu Polaków przyjeżdża, żeby zaoferować pomoc w transporcie lub w zakwaterowaniu - relacjonuje Marek Wiosło.

Przy wyjściu z peronów ustawiają się Polacy, którzy trzymają kartki z nazwami miast, także po ukraińsku, i liczbą osób, którą mogą ze sobą zabrać. Są także osoby oferujące zakwaterowanie.

Chce zaoferować mieszkanie dla czterech osób. Z potrzeby serca, po prostu. Jak widzę tyle osób, które oferują bezinteresowną pomóc, to aż serce rośnie. Jestem zachwycona. Cieszę, że jestem częścią tego narodu - mówiła jedna z kobiet spotkana na przemyskim dworcu.

Na Podkarpaciu działa obecnie sześć punktów recepcyjnych, przygotowano też 3 tys. miejsc noclegowych dla uchodźców - to hale sportowe, ośrodki kultury i dwie szkoły.

W punktach recepcyjnych Ukraińcy są rejestrowani, otrzymują podstawowe informacje, mogą zjeść gorący posiłek i odpocząć. Działają tam także punkty medyczne. W tych miejscach uchodźcy są przygotowywani do dalszej drogi, część czeka na krewnych, część jedzie dalej na własną rękę, część trafia do jednego z ośrodków, gdzie mogą uzyskać nocleg. Wiele osób ma nadzieję na szybki powrót do swoich domów. Mam nadzieję, że ja wrócę do siebie do domu, i będzie OK, wojny nie będzie. My jesteśmy silni. A Wam wszystkim dziękujemy za pomoc - mówiła jedna z napotkanych na dworcu Ukrainek.