"Czynnikiem kluczowym dla aparatu bezpieczeństwa i wojska białoruskiego było utrzymanie bezpieczeństwa samego Łukaszenki i jego systemu rządów. Ja bym patrzył właśnie w tym kontekście na tego typu problem. (...) To jest już taki etap wojny, gdzie wszyscy dotychczasowi sojusznicy Rosji, jeżeli spojrzą na rosyjskie osiągnięcia w agresji na Ukrainę, podchodzą bardzo ostrożnie do wszelkiej pomocy wojskowej" - mówił dr Jacek Raubo w Radiu RMF24.

Aleksander Łukaszenka podjął decyzję o przeprowadzeniu na Białorusi ukrytej mobilizacji w celu uzupełnienia składu osobowego jednostek bojowych. Taką informację podaje niezależna "Nasza Niwa", powołując się na źródła w armii. Z kolei na lotnisku wojskowym Olenja, około 30 kilometrów od granic Norwegii, 7 października miało znajdować się 11 rosyjskich bombowców dalekiego zasięgu zdolnych przenosić ładunki atomowe. W kontekście tych informacji wypowiadał się dr Jacek Raubo, analityk wojskowy związany z portalem Defence24, w rozmowie z Tomaszem Terlikowskim.

Według eksperta decyzja Łukaszenki jest ostatnią próbą kamuflowania tego, że Białoruś odwleka podjęcie działań, na które Rosjanie naciskają niemal od pierwszych dni inwazji: Wydaje mi się, że Łukaszenka i jego dowódcy zdają sobie sprawę, że ich oficjalne wejście do wojny byłoby katastrofą dla sił zbrojnych, ale też dla samego reżimu. Aktualnie będą się odbywać ćwiczenia wojskowe dla rezerwistów, ale Jacek Raubo nadal uważa, że jest to gra wymierzona w Rosję, tak aby Rosjanie po prostu czuli, że Białoruś się szykuje. Pamiętajmy, że po stronie ukraińskiej walczą już ochotnicy białoruscy, więc naturalnie byłaby to sytuacja bardzo niekomfortowa, jeśli chodzi o Łukaszenkę i jego aparat bezpieczeństwa - kontynuował.

Na pytanie, czy pomoc Białorusi w wojnie przechyliłaby szalę zwycięstwa i jakie jest znaczenie armii białoruskiej Jacek Raubo odpowiedział, że ta armia miałaby znaczenie w kwestii jednostek, patrząc na problemy armii rosyjskiej, "ale nie przeceniałbym roli znaczenia sił zbrojnych Białorusi. (...) Mają część systemów uzbrojenia, np. rakietowe systemy, które mogą w jakimś stopniu zagrozić pozycjom ukraińskim, ale nie sądzę, żeby był to wartościowy wkład". Przede wszystkim czynnikiem kluczowym dla aparatu bezpieczeństwa i wojska białoruskiego było utrzymanie bezpieczeństwa samego Łukaszenki i jego systemu rządów - mówił Raubo i stwierdził, że Białoruś nie odwróci losów wojny.

Ekspert widzi przede wszystkim problem z morale oficerów i żołnierzy. Białoruscy żołnierze "mieli styczność np. z jednostkami rosyjskimi, które operowały z terytorium Białorusi, czy też przejeżdżały przez ich terytorium. Zapewne zdają sobie sprawę, w mniejszym lub większym stopniu, ze skali problemów wojskowych, jakie mają Rosjanie. Wiedząc, że Ukraina przeprowadziła pewne działania mające na celu zabezpieczenie granicy z Białorusią, ten rejon nie byłby łatwy, jeśli chodzi o prowadzenie operacji zaczepnej - stwierdził. Jednostki powietrznodesantowe mogłyby bez większego problemu wesprzeć Federację Rosyjską, ale i tak "to jest już taki etap wojny, gdzie wszyscy dotychczasowi sojusznicy Rosji, jeżeli spojrzą na rosyjskie osiągnięcia w agresji na Ukrainę, podchodzą bardzo ostrożnie do wszelkiej pomocy wojskowej - podkreślił Jacek Raubo.

Coraz częściej mówi się o przewadze technologicznej wojsk ukraińskich i przewadze przede wszystkim wywiadowczej - według eksperta ruch wojsk białoruskich, nawet dobrze skamuflowany i robiący drobne przemieszczenia, nie wyprowadzi uderzenia z zaskoczenia. Zachodnie systemy satelitarne wraz z penetracją wywiadowczą stwarzają niebezpieczeństwo dla działań Białorusi, a ich uderzenie skończyłoby się końcowo tak samo jak uderzenie rosyjskie.

Przede wszystkim wydaje się, że dzisiaj Rosja panicznie szuka rozciągnięcia działań tak, aby rozbić rezerwy ukraińskie i zaangażować je na innych kierunkach, nawet kosztem znacznych strat po stronie potencjalnie białoruskich sił - podkreślał Raubo - Procesy szkoleniowe ukraińskich rezerwistów są prowadzone dzisiaj na masową skalę w Europie i zdajemy sobie z tego sprawę. Do Ukrainy trafiają nowe systemy uzbrojenia, pomoc w systemach obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Zatem, zdaniem doktora, Rosjanom zależy na tym, aby wojna rozciągnęła się na granicy białorusko-rosyjsko-ukraińskiej i tym samym, żeby Ukraińcy musieli gospodarować swoimi siłami na kilku kierunkach jednocześnie.

Kończąc doktor Raubo nawiązał do rosyjskich bombowców, które znajdują się blisko granic Norwegii: Rosjanie bardzo redukują obecność konwencjonalną na dalekiej północy kosztem tak naprawdę obecności w tych kluczowych kierunkach. Wydaje mi się, że to jest po prostu kamuflowanie swojej słabości, bo wiemy dobrze, że np. jednostki lądowe, czy nawet systemy obrony przeciwlotniczej są wycofywane z pewnych rejonów kluczowych na styku NATO-Rosja, czy też ogólnie - region Zachód-Rosja. Trzeba jakoś kamuflować wobec innych państw swoją słabość. Najlepiej wysłać bombowce, które się potencjalnie nie przydadzą w działaniach wymierzonych w Ukrainę - podsumował.

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.