W Toruniu rośnie zainteresowanie rejsami turystycznymi po Wiśle. Kursy w górę rzeki cieszą się popularnością ze względu na powódź. A na Wiśle - od kiedy przekroczyła siedem i pół metra - żegluga jest zawieszona. Decyzję wydał Zarząd Gospodarki Wodnej.

Kapitan statku turystycznego "Wanda", Czesław Błocki, twierdzi, że przy takim poziomie Wisły można jeszcze spokojnie, bezpiecznie pływać. Przekonuje również, że o żadnym zakazie żeglugi nic nie wie. Nie ma takiego zakazu... - zapewnia. Na uwagę reportera RMF FM, że zakaz jest na stronach Zarządu Gospodarki Wodnej, odpowiada: Nic nie wiem o takim zakazie. Ja żadnego pisma na biurko nie dostałem. Ignoruje uwagę reportera RMF FM, że na rzece nie ma boi nawigacyjnych. Przy takim stanie rzeki nie są potrzebne - odpowiada Błocki.

Czy to możliwe, żeby doświadczony kapitan nie wiedział o zakazie, gdy na wodzie nie ma boi? Wątpliwie. Tym bardziej, że, jak twierdzi ZGW, rozesłał decyzję o wstrzymaniu żeglugi do wszystkich armatorów. Co jednak najgorsze, o zakazie nie mają pojęcia również pasażerowie.

Zupełnie nie miałem pojęcia, że taki zakaz funkcjonuje. Wczoraj dzwoniliśmy, pan mówił nam, że rejsy odbywają się normalnie, bezpiecznie, dzisiaj tak samo - mówi uczestnik jednej z wycieczek. Pytałyśmy kapitana, czy przy takiej rzece można pływać, ale mówił, że jest bezpiecznie - dodaje turystyka.

Wszystkiemu winne jest dziurawe prawo. Zakaz żeglugi w rzeczywistości jest tylko zaleceniem, bo kapitan ma prawo - na własne ryzyko - wypłynąć na rzekę. Szkoda tylko, że z ryzyka nie zdają sobie sprawy pasażerowie.