CBA i KGB - to skróty, które zrobiły dziś karierę w hazardowej komisji śledczej. Marcin Rosół przyznaje, że w rozmowie z Magdaleną Sobiesiak mógł użyć takiego ostrzeżenia. Przypomnijmy - dokładnie takiego sformułowania używał Ryszard Sobiesiak w rozmowach ze znajomymi. Rosół upiera jednak, że nie ma nic wspólnego z przeciekiem.

Słowa KGB i CBA to według Rosoła opis osoby Marka Przybyłowicza, człowieka, który od dawna mówił o nepotyzmie i aferach w branży hazardowej, a nie ostrzeżenie o zainteresowaniu służb: Faktem jest, że podczas przesłuchania w prokuraturze na określenie osoby Marka Przybyłowicza użyłem sformułowania, że to takie skrzyżowanie KGB z CBA.

Niestety wciąż nie uzyskaliśmy jasnego wytłumaczenia, dlaczego akurat w tym momencie Marek Przybyłowicz i jego słowa stały się tak groźne, bo od dawna nikt nie zwracał na nie uwagi. Nie padła też odpowiedź skąd Marcin Rosół wziął decyzję ministra środowiska w sprawie inwestycji Sobiesiaka w Zieleńcu - decyzję, którą usłużnie przesłał faksem biznesmenowi: Nie wiem, jak wszedłem w posiadanie tej decyzji. Nie załatwiałam jej, nie znam jej treści. Rosół wie natomiast, dlaczego tą decyzję przesłał Sobiesiakowi. Chciał po prostu pomóc.

Nie rekomendowałem Magdy Sobiesiak do zarządu TS

Marcin Rosół zeznał, że ani on, ani Mirosław Drzewiecki nie rekomendowali Magdaleny Sobiesiak do zarządu Totalizatora Sportowego. Rosół przyznał jednak, że 26 czerwca 2009 r. wysłał do wiceministra skarbu Adama Leszkiewicza maila w sprawie Magdaleny Sobiesiak, w którym użył sformułowania "rekomendacja". Zapewnił jednak, że nie chodziło mu o rekomendacje sensu strice, czy jakieś polecenie, ale raczej o konsultacje, czy ma ona szanse w konkursie na to stanowisko. Nikt mi nie kazał napisać takiego maila. Minister Drzewiecki o tym mailu nie wiedział. (...) Intencją maila było zapytanie, czy ta osoba ma odpowiednie kwalifikacje, żeby ubiegać się o stanowisko w zarządzie TS, ponieważ wcześniej rozmawialiśmy o tym, że będą dokonywane zmiany - powiedział śledczym Rosół.

E-mail Rosoła podzielił posłów z komisji śledczej

Wcześnie prokuratura zgodziła się, żeby sejmowa komisja hazardowa pokazała Marcinowi Rosołowi e-mail objęty klauzulą tajności. Zaznaczyła jednak, że może to nastąpić tylko w specjalnym pomieszczeniu. Rozstrzygnięcie tego problemu sparaliżowało na godzinę pracę sejmowych śledczych.

Wcześniej Bartosz Arłukowicz z Lewicy pytał świadka, czy napisał do Leszkiewicza e-maila o treści: W załączeniu przesyłam cv osoby rekomendowanej przez Ministerstwo Sportu i Turystyki do zarządu TS. Napisz proszę, w jakim terminie może nastąpić wybór. .

Rosół poprosił, by Arłukowicz okazał mu ten dokument, ale poseł powiedział, że opiera się na publikacjach prasowych. Wtedy Rosół stwierdził, że nie będzie się ustosunkowywać do publikacji medialnych.

Rosół broni swojego byłego szefa

Mirosław Drzewiecki nic nie wiedział o konkursie w Totalizatorze Sportowym i o tym, że Magdalena Sobiesiak ubiega się o posadę w TS - zeznał przed sejmową komisją śledczą Marcin Rosół, były szef gabinetu politycznego byłego ministra sportu. Stwierdził także, że kiedy Drzewiecki o wszystkim

się dowiedział, kazał zasugerować córce biznesmena, by zrezygnowała z udziału w konkursie, bo mogą być podejrzenia i donosy.

Zeznania Marcina Rosoła wzmacniają wersje byłego ministra sportu przedstawione wcześniej przed komisją śledczą. I to nie tylko w sprawie Sobiesiakówny i Totalizatora Sportowego. Chodzi także o rezygnację resortu sportu z dopłat do automatów. Rosół tak jak Drzewiecki przekonuje, że był to błąd urzędnika, o którym minister nic nie wiedział.

Marcin Rosół kilka razy powtórzył przed śledczymi, że nie pomagał Ryszardowi Sobiesiakowi w "ustawieniu przetargu" na lokal na warszawskim Żoliborzu. Przyznał jednak, że biznesmen w kwietniu lub w maju ubiegłego roku zwrócił się do niego o sprawdzenie, czy to prawda, że przetarg przy ulicy Mickiewicza w Warszawie, może być ustawiony pod jakiegoś oferenta. Rosół skontaktował się z przewodniczącym rady dzielnicy Żoliborz i zapytał o to, czy przetarg został ogłoszony i czy wszystko jest w porządku, bo dotarły do niego sygnały że są jakieś nieprawidłowości .

Dowiedziałem się - relacjonował świadek - że przetarg dopiero będzie ogłoszony, informacja o nim będzie dostępna w internecie i że wszystkie procedury będą dochowane .

Rosół dodał, że po uzyskaniu tych informacji, powiedział Sobiesiakowi, żeby zainwestował w człowieka, którego posadzi przed komputerem i który przypilnuje terminuje ogłoszenia przetargu i samego przetargu.

Rosół zapewnił, że nie ma sobie nic do zarzucenia, bo nie interesował się tą sprawą, nie interesowała go również aktywność zawodowa Sobiesiaka.