Z wyborów 10 maja zostaje nam wyłącznie cisza wyborcza. Choć za trzy dni nikt nie pójdzie oddać głosu, z piątku na sobotę zacznie obowiązywać zakaz prowadzenia agitacji wyborczej. To jeden z absurdów obecnej sytuacji, po tym jak w wyznaczonym terminie nie odbędą się wybory prezydenckie.

REKLAMA

Stan prawny jest taki, że wybory formalnie odbywają się zgodnie z kodeksem wyborczym i kalendarzem czynności wyborczych, które wynikają z postanowienia marszałek Sejmu Elżbiety Witek o zarządzeniu wyborów. To oficjalne stanowisko, które dziennikarz RMF FM Mariusz Piekarski uzyskał w Krajowym Biurze Wyborczym.

Jak usłyszał Mariusz Piekarski, nie ma żadnego przepisu, który pozwalałaby uchylić ciszę wyborczą z tego powodu, że nikt nie pójdzie do urn i nikt nie odda głosu. To nie ma znaczenia. Zgodnie z prawem te wybory są. Sytuacja jest więc taka, że nie możemy mówić o wyborach, choć wiemy, że one są fikcją i ich nie ma.

Co więcej, nie wiadomo, czy kandydaci mogą prowadzić kampanię po 10 maja, bo kalendarz wyborczy się wyczerpuje, a nowego jeszcze nie ma.

Wczoraj Jarosław Gowin z liderem PiS Jarosławem Kaczyńskim we wspólnym oświadczeniu zapowiedzieli, że wybory nie odbędą się 10 maja, lecz w późniejszym terminie drogą korespondencyjną, a Porozumienie przygotuje nowelizację ustawy ws głosowania korespondencyjnego w tegorocznych wyborach prezydenckich.

Ostatecznie Gowin wraz ze wszystkimi 18 posłami swojego ugrupowania opowiedział się przeciwko stanowisku Senatu, który odrzucił ustawę ws głosowania korespondencyjnego. Ustawa trafi teraz do prezydenta.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Jacek Sasin o kosztach druku kart wyborczych: Wiem, ale nie powiem