Zanieczyszczenie powietrza pyłami zawieszonymi w istotny sposób zwiększa liczbę śmiertelnych przypadków Covid-19 - piszą na łamach czasopisma "Cardiovascular Research" naukowcy z Moguncji. Ich badania pokazały, że średnio na świecie zły stan powietrza przyczynia się do 15 proc. zgonów osób zakażonych koronawirusem. W Polsce ten udział jest znacznie większy i sięga 28 proc. W tej niechlubnej statystyce wyprzedzają nas tylko Czechy (29 proc.), tuż za nami są m.in. Słowacja (27 proc.) i Niemcy (26 proc.).

REKLAMA

Autorzy pracy przekonują, że pewnej części przypadków śmierci na Covid-19 można byłoby uniknąć, gdyby populacja danego kraju nie była narażona na zanieczyszczenia powietrza, związane z działalnością człowieka, w tym spaleniem paliw kopalnych. Naukowcy podkreślają, że nie mają dowodu na bezpośrednie wynikanie śmiertelności z poziomu zanieczyszczeń, choć nie można go też wykluczyć, zwracają jednak uwagę, że smog zwiększa ryzyko chorób współistniejących, które istotnie pogaraszają rokowania w przypadku ciężkiego przebiegu zakażenia SARS-Cov-2.

Badacze z Max Planck Institute for Chemistry, University Medical Center of the Johannes Gutenberg University i German Center for Cardiovascular Research w Moguncji przeanalizowali dane z wczeniejszych chińskich i amerykańskich badań wpływu zanieczyszczeń powietrza na rokowania Covid-19, uzupełnili je o dane z Włoch, a także informacje na temat zakażeń SARS w 2003 roku. Zestawili te dane z wynikami naziemnych i satelitarnych pomiarów stężeń pyłów zawieszonych PM2,5 w różnych rejonach świata. Na tej podstawie stworzyli model pokazujący, jaką część zgonów na Covid-19 można powiązać z długotrwałą ekspozycją na pyły PM2,5.

Wyniki badań pokazały, że średnio, na całym świecie, zanieczyszczenie powietrza pyłami zawieszonymi przyczynia się do 15 proc. zgonów osób zakażonych koronawirusem. W całej Europie to 19 proc. W Ameryce Północnej 17 proc., we Wschodniej Azji aż 27 proc. Absolutnym rekordzistą są Czechy, dla których model przewiduje udział zgonów związanych ze smogiem na poziomie 29 proc. Na drugim miejscu jest Polska (28 proc.), na trzecim Chiny, Korea Północna i Słowacja (27 proc.), na czwartym Niemcy, Austria i Białoruś (26 proc.).

Znacznie mniejszy udział zgonów związanych z zanieczyszczeniem powietrza obserwuje się w Szwajcarii (22 proc.), Belgii (21 proc.), Holandii (19 proc.), Francji (18 proc.), Szwecji (16 proc.), Włoszech (15 proc.), Wielkiej Brytanii (14 proc.) i Irlandii (8 proc.). Na przeciwnym do naszego końca skali znalazły się między innymi Izrael (6 proc.), Australia (3 proc.) i Nowa Zelandia (1 proc.).

Gdy wdychamy powietrze zawierające wiele drobnych cząstek pyłu zawieszonego PM2,5, cząstki te z płuc trafiają do krwi i naczyń krwionośnych, powodując procesy zapalne i stres oksydacyjny. To przyczynia się do uszkodzenia śródbłonka, zwężania się i sztywnienia tych naczyń - mówi współautor pracy, prof. Thomas Münzel z Johannes Gutenberg University - Koronawirus też wnika do organizmu przez płuca i podobnie atakuje śródbłonek naczyń. Jeśli wpływ zanieczyszczenia powietrza i zakażenia koronawirusem się na siebie nałożą, kumulują uszkodzenia naczyń krwionośnych, które mogą przyczyniać się do zaburzeń pracy serca i udarów.

Już wcześniejsze prace pokazywały, że pyły zawieszone mogą zwiększać zdolność transmisji wirusa w powietrzu. Na tym jednak nie koniec. Wygląda też na to, że pyły te zwiększają jeszcze aktywność receptorów ACE-2, które mają kluczowe znaczenie przy wnikaniu wirusa SARS-Cov-2 do wnętrza komórek. To podwójne uderzenie, pyły uszkadzają płuca i jeszcze zwiększają zdolność wirusa do wnikania do ich komórek - dodaje prof. Münzel podkreślając, jak ważne są na tym przykładzie starania o zmniejszenie emisji pyłów.