Rosja nasila ataki na cele wojskowe i cywilne w Ukrainie, licząc, że Donald Trump nie zdecyduje się na wsparcie Kijowa - informuje Bloomberg. Według źródeł agencji zbliżonych do Kremla, Władimir Putin wierzy, że eskalacja działań militarnych zmusi Ukrainę do rozmów na rosyjskich warunkach.

REKLAMA

Rosyjskie wojska w ostatnich tygodniach wyraźnie zwiększyły intensywność ataków na Ukrainę - zarówno na cele wojskowe, jak i cywilne. Według osób z otoczenia Kremla, decyzja o eskalacji zapadła po spotkaniu Putina z Donaldem Trumpem w Anchorage. Prezydent Rosji miał uznać, że były prezydent USA nie zamierza aktywnie wspierać Kijowa, co otwiera Moskwie drogę do dalszych działań zbrojnych.

Putin zamierza kontynuować ataki na infrastrukturę energetyczną i inne kluczowe obiekty w Kijowie oraz innych miastach. Władze Ukrainy informują, że od czasu spotkania w Anchorage liczba ataków dronami i rakietami wzrosła o blisko 46 procent.

W odpowiedzi na wzmożoną agresję Rosji, Donald Trump wyraził niezadowolenie z działań Putina i zasugerował możliwość wprowadzenia ostrzejszych sankcji wobec Moskwy. Jednocześnie jednak domaga się, by to europejscy sojusznicy Ukrainy podjęli trudne decyzje zanim Stany Zjednoczone zdecydują się na kolejne kroki. Trump wezwał państwa G7 do nałożenia ceł na Chiny i Indie za import rosyjskiego gazu. Unia Europejska rozważa kolejne pakiety sankcji oraz przyspieszenie odchodzenia od rosyjskiego LNG.

"Putin obserwuje również wojnę premiera Izraela Benjamina Netanjahu w Strefie Gazy, poinformowały dwie osoby bliskie Kremlowi. Uważa on kampanię Netanjahu w Strefie Gazy za poważniejszą niż wojna Rosji na Ukrainie i zauważa, że została ona w dużej mierze zaakceptowana przez rządy w USA i Europie, co podważa ich krytykę wobec Moskwy" - informuje Bloomberg.

Marne zdobycze letniej ofensywy

Obserwatorzy podkreślają, że obecna strategia Kremla polega na wywieraniu presji na Ukrainę i jej sojuszników, licząc na osłabienie ich determinacji. Putin chce pokazać Trumpowi i Europejczykom, że wciąż może eskalować konflikt - komentuje dla Bloomberga Vita Spivak, analityczka Gatehouse Advisory Partners.

Rosyjskie ataki na miasta, w tym Kijów i Charków, należą do najintensywniejszych od początku inwazji w 2022 roku. Jednocześnie tempo rosyjskich postępów na froncie wyraźnie spadło. Według prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, ukraińska armia zdołała nawet odzyskać część terytoriów w Donbasie.

Równocześnie ukraińskie wojsko nasiliło ataki dronami na rosyjskie rafinerie i terminale naftowe, próbując ograniczyć dostawy paliwa na front. W ostatnich tygodniach celem stały się m.in. największy terminal naftowy w Primorsku oraz stacje pomp zasilające port w Ust-Łudze.

Według ekspertów, prezydent Rosji liczy na osiągnięcie widocznych sukcesów przed nadejściem zimy. Putinowi nie udało się zdobyć żadnego z kluczowych miast w Donbasie podczas letniej ofensywy - zauważa Alex Kokcharov z Bloomberg Economics. Wobec braku przełomu na froncie, Kreml sięga po groźby nuklearne i masowe bombardowania, by wywrzeć presję na Ukrainę i Zachód.