"Polska należy do grupy najbardziej sceptycznych krajów UE co do szczerości intencji Moskwy w sprawie zakończenia wojny na Ukrainie" – przekazał dziennikarce RMF FM w Brukseli unijny dyplomata po zakończeniu szczytu UE online. Spotkanie miało na celu podsumowanie poniedziałkowych ustaleń w Białym Domu.
Polska podniosła kwestię dalszego wywierania presji na Rosję i konieczności kontynuowania prac nad kolejnym, 19. pakietem sankcji - przekazał dyplomata.
Nie tylko mówił o tym premier Donald Tusk, ale także przedstawicielka Polski podczas spotkania online ambasadorów UE, które odbyło się dosłownie zaraz po rozmowach w Białym Domu.
Warszawie zależy na tym, żeby nie było żadnej pauzy, a Unia przez cały czas pracowała intensywnie nad kolejnym pakietem sankcji. Chodzi o to, by Bruksela miała gotowy nowy pakiet w sytuacji, gdyby nie doszło do rozmów Zełenski-Putin lub gdyby Rosja kontynuowała zabijanie Ukraińców.
Do grupy państw, które na to naciskają, należą także kraje bałtyckie oraz skandynawskie - jak Finlandia czy Szwecja.
Bardziej optymistyczne co do intencji Putina są Stany Zjednoczone czy Węgry. Stanowisko Polski znalazło odbicie w ustaleniach ze szczytu.
Przewodniczący Rady Europejskiej Antonio Costa przyznał, "że bardziej niż kiedykolwiek, kluczowe jest wywieranie silnej presji na Rosję".
Jak usłyszała nieoficjalnie dziennikarka RMF FM, 19. pakiet może objąć kolejne statki z tzw. rosyjskiej floty cieni, co jeszcze bardziej ograniczy nielegalny import rosyjskiej ropy. Może być podjęta próba nałożenia embarga na rosyjski gaz LNG.
Prawdopodobnie restrykcje uderzą także w kolejne firmy z Chin, które pomagają Rosji.
Inny dyplomata stwierdził, że "coraz trudniej o nowe elementy sankcyjne". UE dysponuje jeszcze jedną formą nacisku - chodzi o 200 mld euro zamrożonych rosyjskich aktywów na belgijskim koncie instytucji rozliczeniowej Euroclear.