Norweski rząd w związku z przyrostem zakażeń SARS-CoV-2 ogłosił wprowadzenie od soboty zakazu sprzedaży alkoholu w restauracjach oraz barach po północy. Ponadto nie będzie zapowiadanego wcześniej poluzowania obostrzeń.

REKLAMA

Jak stwierdziła premier Norwegii Erna Solberg, "spożywanie alkoholu wpływa na zachowanie, wtedy jest trudniej zachować dystans społeczny". Decyzja o częściowej prohibicji ma obowiązywać do odwołania. Załamani są właściciele klubów w Oslo, którzy twierdzą, że 80 proc. ich utargów pochodzi z godzin nocnych. W Norwegii nie ma możliwości zakupu alkoholu w sklepach nocnych, jedynie w zamykanych wcześnie państwowych sklepach monopolowych.

Inną ogłoszoną w piątek restrykcją jest obowiązek noszenia maseczek w podróży przez osoby przyjeżdżające z krajów uznanych za tzw. czerwone, czyli ryzykownych pod względem epidemiologicznym. W domu muszą oni przejść 10-dniową kwarantannę. Od soboty nowymi "czerwonymi" krajami będą Francja, Monako, Szwajcaria oraz Czechy.

"W obecnej sytuacji nie zalecamy wyjazdów do krajów "czerwonych" ani nawet do "zielonych". Zwiększona aktywność związana z podróżami spowodowała w Norwegii wzrost infekcji" - podkreślił minister zdrowia i opieki społecznej Bent Hoeie.

Rząd Norwegii zapowiedział także wydanie rekomendacji o zasłanianiu twarzy w środkach transportu publicznego w godzinach szczytu. Analizowana jest także możliwość otwarcia centrów testowych, wykrywających koronawirusa u osób wjeżdżających do kraju, na lotniskach oraz terminalach promowych.

Jednocześnie wbrew zapowiedziom oraz oczekiwaniom środowisk artystycznych oraz sportowych norweski rząd nie zezwoli na zwiększenie limitu zgromadzeń ponad 200 osób.

W Norwegii od końca marca systematycznie malała liczba nowych zakażeń SARS-CoV-2, ale od dwóch tygodni nastąpił ponowny przyrost. Jedno z ognisk wybuchło na wycieczkowcu, inne związane jest z organizacją imprezy w Oslo.