Miniona noc przyniosła kolejną falę przemocy na Ukrainie. Rosyjskie wojska przeprowadziły zmasowany atak na Kijów, wykorzystując bezzałogowe statki powietrzne, które siały zniszczenie w sześciu dzielnicach miasta. Z informacji przekazanych przez lokalne władze wynika, że w wyniku nalotu dwie osoby zginęły, a 13 osób zostało rannych, w wielu miejscach wybuchły pożary.

REKLAMA

Rosyjskie drony uderzyły w różne części miasta, powodując pożary w budynkach mieszkalnych, samochodach, magazynach, biurach oraz innych obiektach.

Ukraińskie wojsko, korzystając z aplikacji Telegram, wydało pilne ostrzeżenia dla mieszkańców Kijowa. Zwracano uwagę, że miasto może być również celem ataku rakietowego. Alarm przeciwlotniczy został odwołany kilka minut po godzinie 5. czasu lokalnego.

"Niestety, mamy dwie ofiary śmiertelne. Ci ludzie zostali zabici przez Rosjan. To straszna strata. Składam kondolencje ich rodzinom i bliskim. Rannych zostało 13 osób" - napisał w mediach społecznościowych szef administracji wojskowej stolicy Ukrainy Tymur Tkaczenko.

Obrona powietrzna Ukrainy zdołała zestrzelić większość nadlatujących dronów, jednak ich odłamki spadały na różne części miasta, powodując kolejne zniszczenia i zagrożenie dla cywilów.

Mer Kijowa, Witalij Kliczko, zaapelował do mieszkańców o zachowanie szczególnej ostrożności i pozostanie w schronach do czasu oficjalnego odwołania alarmu. "Wrogie bezzałogowe statki powietrzne wciąż wlatują do miasta" - ostrzegał, podkreślając, że sytuacja jest dynamiczna i niebezpieczna.

Poprzedniej nocy wojska rosyjskie przeprowadziły rekordowy nalot na Ukrainę, wykorzystując aż 728 dronów i 13 rakiet. Głównym celem tamtego ataku był Łuck, miasto położone w obwodzie wołyńskim, niedaleko granicy z Polską.