Biały Dom zabrał głos w sprawie ataku proirańskich bojówek na siły USA w Jordanii, w wyniku którego zginęło trzech amerykańskich żołnierzy. "Nie szukamy wojny z Iranem" - powiedział rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby, dodając: "Odpowiemy, i odpowiemy odpowiednio".

REKLAMA

Według Pentagonu, w niedzielnym ataku dronów na siły USA W Jordanii, w bazie Tower 22 przy granicy z Syrią, zginęło trzech amerykańskich żołnierzy, a co najmniej 40 kolejnych zostało rannych. Za atakiem mają stać bojówki wspierane przez Iran.

Kirby: Nie szukamy wojny; odpowiemy odpowiednio

W poniedziałek głos w tej sprawie, podczas briefingu prasowego w Białym Domu, zabrał rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby. Został on zapytany o to, czy prezydent rozważa uderzenia na Iran w związku z niedzielnym atakiem.

Jak powiedział Kirby, "nie szukamy wojny z Iranem". Nie dążymy do dodatkowej eskalacji napięć (...). Zamiarem wszystkiego, co dotąd robiliśmy, była próba deeskalacji tych napięć. To powiedziawszy, to był bardzo poważny atak, który miał śmiertelne konsekwencje. Odpowiemy, i odpowiemy odpowiednio - zaznaczył Kirby.

"Wiemy, że oni ich wspierają"

Kirby przekazał, że choć służby USA badają stopień zaangażowania Iranu w ataki, to jasnym jest, że Iran wspiera bojówki w Syrii i Iraku, które od października dokonały niemal 170 ataków przeciwko siłom USA w regionie.

Wiemy, że oni ich wspierają. Wiemy, że dostarczają im zasobów. Wiemy, że ich szkolą. Wiemy, że z pewnością nie odradzają im tych ataków, czy to ataków Huti, czy tego, co zrobił Hamas 7 października, czy tego, co potrafi robić Hezbollah. I oczywiście tego, co teraz te milicje nadal robią w miejscach takich jak Irak czy Syria - powiedział Kirby.

Kirby zaprzecza

Zaznaczył jednak, że nie będzie zapowiadał z wyprzedzeniem i "zapowiadał ciosów" USA. Odrzucał też zarzuty o tym, że strategia administracji Bidena polega na "appeasmencie" (ang. załagodzenie) Teheranu i że tylko zachęca Iran do kolejnych ataków ze względu na brak poważnych konsekwencji.

Kirby przypomniał, że administracja Bidena nałożyła ponad 500 sankcji na Iran, zaś uderzenia odwetowe na milicje atakujące amerykańskich żołnierzy były dotąd poważne i skuteczne i "miały definitywny wpływ na degradację i zakłócanie działalności niektórych z tych grup".

Blinken: Odpowiedź na atak w Jordanii będzie zdecydowana

Na temat ataków w Jordanii wypowiedział się także sekretarz stanu USA.

Odpowiedź będzie zdecydowana (...) Odpowiemy mocno. Odpowiemy w czasie i miejscu naszego wyboru. I oczywiście nie będę zapowiadał, co zrobimy w tym przypadku, ani wyprzedzał prezydenta, ale mogę powiedzieć, że ta odpowiedź może być wielopoziomowa, podejmowana w fazach i długotrwała - powiedział Antony Blinken podczas konferencji prasowej z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem.

Zaznaczył jednocześnie, że obecna sytuacja na Bliskim Wschodzie jest "najniebezpieczniejsza co najmniej od 1973 r.(wojny Jom Kippur między Izraelem a Egiptem i Syrią - przyp. red.)". Dodał, że prezydent Biden będzie zarówno działał, by chronić żołnierzy USA, jak i unikać szerszej eskalacji konfliktu.

Kto odpowiada za atak?

Jak z kolei powiedziała w poniedziałek zastępczyni rzecznika Pentagonu, Sabrina Singh, nie ustalono dotąd, która konkretnie grupa jest odpowiedzialna za atak. Dodała jednak, że uderzenie "z pewnością ma ślady Kataib Hezbollah", działającej w Iraku bojówki, która wielokrotnie wcześniej atakowała siły USA.

Singh poinformowała, że Dowództwo Centralne Stanów Zjednoczonych (CENTCOM) bada okoliczności zamachu oraz typ użytego do niego drona.

Dron leciał za amerykańskim bezzałogowcem?

Według "Wall Street Journal" i Politico, wrogi dron nie został zestrzelony, bo leciał za amerykańskim bezzałogowcem, który w tym samym czasie wracał do bazy.

Widziałam te doniesienia, to jest coś, czemu przygląda się Dowództwo Centralne - powiedziała Singh. Zaznaczyła jednocześnie, że poza faktem zabicia amerykańskich żołnierzy, niedzielne uderzenie nie różniło się zbytnio od prawie 170 innych, które do tej pory nie wywoływały poważnych obrażeń żołnierzy ani szkód dla infrastruktury.

Ofiary ataku to żołnierze rezerwy sił lądowych USA z Georgii. Brali oni udział w misji USA przeciwko Państwu Islamskiemu.