​Były prezydent USA Donald Trump pojawił się we wtorek w sądzie w Miami, gdzie usłyszał zarzuty bezprawnego przechowywania dokumentów dotyczących bezpieczeństwa narodowego oraz okłamywania urzędników, którzy zwrócili się do niego o odzyskanie tych materiałów - poinformowała agencja Reutera. Formalnie były prezydent USA został w związku z tym aresztowany.

REKLAMA

Trump usłyszał łącznie 37 zarzutów. Odpowiadał na zamkniętym posiedzeniu i nie przyznał się do winy. Według stacji CNN, po postawieniu zarzutów, sąd zdecydował o zwolnieniu Trumpa bez nakładania na niego ograniczeń, np. dotyczących podróżowania. Nie została mu również wyznaczona kaucja pieniężna.

Były prezydent otrzymał natomiast zakaz kontaktowania się ze świadkami, którzy mogą zeznawać w sprawie przeciwko niemu.

Zdaniem ekspertów od procedury sądowej, do rozpoczęcie procesu może minąć co najmniej rok.

Jak podała Associated Press, były doradca Trumpa Walt Nauta, również oskarżony w tej sprawie, także nie przyznał się do winy.

Reuters przypomina, że była to druga wizyta Trumpa na sali sądowej w ostatnich miesiącach. W kwietniu również nie przyznał się do winy, gdy zarzuty przeciwko niemu zostały postawione w nowojorskim sądzie w związku ze sprawą dotyczącą aktorki filmów porno, której były prezydent miał zapłacić za milczenie.

W sądzie w Miami Trump usłyszał jednak zarzuty dotyczące przestępstw federalnych. Według oskarżycieli, były prezydent opuszczając Biały Dom na początku 2021 r. zabrał ze sobą poufne dokumenty. Odnaleziono je w jego posiadłości Mar-a-Lago na Florydzie i w klubie golfowym w New Jersey. Na opublikowanych przez mediach materiałach ze śledztwa na zdjęciach widać sterty kartonów z dokumentami znajdujące się w sali balowej, łazience czy porozrzucane w magazynie.

Były prezydent utrzymuje, że oskarżenia stawiane pod jego adresem mają charakter polityczny i ich celem jest wyeliminowanie go z wyścigu wyborczego w 2024 r.

Oskarżenie byłego prezydenta USA o zarzuty federalne jest wydarzeniem bezprecedensowym w historii Stanów Zjednoczonych - podkreśla agencja Reutera.