Ptasia grypa zdziesiątkowała populację mirung, zwanych też słoniami morskimi i jej powrót do rozmiaru sprzed epidemii może zająć nawet 70 lat - poinformowała w czwartek telewizja BBC, powołując się na naukowców.

REKLAMA

  • Ptasia grypa zdziesiątkowała populację mirung, znanych też jako słonie morskie, a powrót do liczebności sprzed epidemii może potrwać nawet 70 lat - informują naukowcy cytowani przez BBC.
  • W 2022 roku wirus H5N1 zmutował i zaczął przenosić się także między ssakami, co przyczyniło się do gwałtownego spadku liczby zwierząt.
  • Badania wykazały bezprecedensowy, 60-procentowy spadek populacji mirungi południowej na półwyspie Valdes w Argentynie.
  • Chcesz być na bieżąco? Odwiedź stronę główną RMF24.pl.

BBC podkreśla, że w 2022 r. wirus ptasiej grypy H5N1 zmutował do postaci, która może być przekazywana także przez ssaki.

"Wyniki badania, które widziała BBC, wykazują bezprecedensowy spadek populacji mirungi południowej w Argentynie, co może się odbić na całych ekosystemach" - podkreślono.

Mirunga południowa - nieco większa niż północna - jest największym gatunkiem fokowatych na świecie. Może mierzyć do 5,8 m długości i ważyć nawet 3,7 tony. Większość życia słonie morskie spędzają samotniczo, ale raz do roku tysiące tych ssaków przybywają na patagońskie wybrzeże Argentyny na sezon godowy. Jest to jedyne miejsce na kontynencie, gdzie gatunek ten się rozmnaża.

Jesienią 2023 r. naukowcy znaleźli na plażach Patagonii i półwyspie Valdes w Argentynie setki nieżywych dorosłych osobników i osesków, które zjadały mewy. Wyniki badań, opublikowane pod koniec września 2025 r., wykazały, że "od wybuchu ptasiej grypy populacja słoni morskich na półwyspie Valdes zmniejszyła się o 60 proc.".
Liczba samców alfa spadła o 43 proc. (z 450 do 260), a dorosłych samic - o 60 proc. (z 12 tys. do 4,8 tys.) w porównaniu ze stanem sprzed epidemii. O dwie trzecie zmniejszyła się także liczba noworodków (z 14 do 5 tys.).

Według weterynarki z Uniwersytetu Kalifornijskiego Marceli Uhart odrodzenie się populacji do poziomu sprzed epidemii zajmie zapewne około 70 lat, o ile nie dojdzie do innych katastrof środowiskowych lub zdrowotnych.

Zdaniem naukowców jedną z przyczyn, dla których to właśnie mirungi są gatunkiem najbardziej dotkniętym epidemią ptasiej grypy, jest to, że podczas sezonu godowego gromadzą się na bardzo niewielkim obszarze w odróżnieniu np. od lwów morskich, które rozmnażają się na dłuższych odcinkach wybrzeża.

Ptasia grypa zdziesiątkowała też populację słoni morskich w regionie subantarktycznym. Pod koniec 2023 r. wirus dotarł na pokrytą lodowcami wyspę Georgia Południowa, gdzie żyje największa populacja tych ssaków na świecie, licząca ponad 400 tys. osobników. Epidemia zabiła nie tylko znaczną część mirung, ale też wydrzyków brunatnych, albatrosów wędrownych i uchatek antarktycznych.

Naukowcy podkreślają, że słonie morskie są czołowymi drapieżcami w oceanicznym łańcuchu pokarmowym, w związku z czym spadek ich populacji może spowodować reakcję łańcuchową w całym ekosystemie, np. wzrost liczebności niektórych gatunków ryb, a spadek innych.

Słonie morskie pełnią też bardzo istotną rolę jako "oceaniczni nawoziciele". Są bardzo dobrymi nurkami - w pogoni za rybami mogą wstrzymywać oddech nawet przez dwie godziny i schodzić na głębokość 2,1 km. Przez cały ten czas rozprowadzają na różnych głębokościach składniki odżywcze ze swych odchodów, którymi żywią się inne zwierzęta.

W ostatnich dwóch latach nie zaobserwowano już masowego ginięcia słoni morskich, a w roku bieżącym ich populacja nawet nieco wzrosła, ale naukowcy podkreślają, że wirus ptasiej grypy nadal krąży w Ameryce Południowej. Ludzie nie powinni więc podchodzić do słoni morskich na odległość mniejszą niż 30 m.

"Słonie morskie moją tendencję do porzucania małych, jeśli zaniepokoją je ludzie, dlatego kluczowe jest zachowanie odległości - by ochronić zwierzęta, a także zmniejszyć ryzyko własnego zakażenia" - cytuje BBC biolożkę morska Julietę Campagnę z organizacji non-profit World Conservation Society.