Ponad 10 tysięcy policjantów i żandarmów, w tym 3,5 tysiąca funkcjonariuszy w samym Paryżu, zostało zmobilizowanych w celu nadzorowania protestów przeciwko reformie emerytalnej. Minister transportu Clement Beaune przewiduje "piekielny czwartek". Strajk rozpoczął się od ograniczenia dostaw prądu przez pracowników państwowej firmy dystrybucyjnej EDF. Szef najbardziej radykalnej centrali związkowej CGT Philippe Martinez oznajmił, że obecny protest to tylko początek fali demonstracji.

REKLAMA

Strajkujący ograniczyli dostawy prądu o równowartość ponad dwukrotnego zużycia energii elektrycznej przez cały Paryż. Federacja CGT zrzeszająca pracowników sektora energetycznego i górniczego oznajmiła w komunikacie, że protest "to początek walki, która potrwa aż do wycofania" przez rząd planu reformy.

W środę wieczorem związkowcy z CGT Energie zagrozili, że będą odcinali prąd tym deputowanym, którzy popierają reformę emerytalną.

AFP podaje, że związki zawodowe oczekują, iż demonstracje odbędą się w 215-250 miastach, a liczba protestujących przekroczy milion.

Strajk obejmie rafinerie, koleje, transport miejski, szkoły, sektor energetyczny i publiczny, a w tym nawet część policji oraz MSZ.

Minister transportu Clement Beaune powiedział, że "to będzie piekielny czwartek".

Rząd Francji obawia się, że dojdzie do zamieszek, a prezydent Emmanuel Macron zaapelował o "uniknięcie blokady kraju", więc ponad 10 tys. policjantów i żandarmów, w tym 3,5 tys. funkcjonariuszy w samym Paryżu, zostało zmobilizowanych, by nadzorować demonstracje.

Akcja protestacyjna przedstawicieli różnych sektorów gospodarki jest pierwszą we Francji od 12 lat. Wówczas w efekcie podniesienia wieku emerytalnego z 60 do 62 lat wszystkie związki zawodowe w kraju wspólnie postanowiły sprzeciwić się rządowej reformie.

Obecnie przedstawiony przez premier Elisabeth Borne plan ponownego podniesienia wieku emerytalnego, tym razem do 64 lat, spotkał się z szeroką krytyką związkowców, a wedle statystyk nie ma poparcia około dwóch trzecich Francuzów. Plan reformy ma być jeszcze przedmiotem debaty w parlamencie.