W duńskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych każdej nocy dyżuruje specjalny pracownik, którego zadaniem jest monitorowanie aktywności prezydenta Stanów Zjednoczonych, Donalda Trumpa. To nowa funkcja, która ma zapewnić szybkie reagowanie na ewentualne nieprzewidziane decyzje amerykańskiego przywódcy.

REKLAMA

  • Po więcej aktualnych informacji zapraszamy na RMF24.pl

O sprawie pisze duński serwis Politiken.

W odpowiedzi na rosnące napięcia w relacjach z USA, w duńskim MSZ wprowadzono nocny dyżur tzw. AC-wachta. Jego głównym zadaniem jest śledzenie wypowiedzi i działań Donalda Trumpa, zwłaszcza tych dotyczących Danii i Grenlandii. Każdego ranka o godzinie 7:00 przygotowywany jest szczegółowy raport dla rządu i kluczowych urzędów państwowych.

W przypadku kryzysowych sytuacji, pierwsze działania muszą być podejmowane natychmiast.

Duńczycy wzmacniają czujność

Nocny dyżur to tylko jeden z elementów szerszych zmian w duńskiej administracji. W ambasadzie w Waszyngtonie podwojono liczbę pracowników zajmujących się komunikacją z amerykańską opinią publiczną. Zmodernizowano także przedstawicielstwo Grenlandii w tym samym budynku oraz rozbudowano specjalny zespół w kancelarii premiera, odpowiedzialny za sprawy północnoatlantyckie.

Według Rasmusa Sindinga Søndergaarda z Duńskiego Instytutu Studiów Międzynarodowych, sytuacja jest nadal poważna. Zagrożenie jest realne, a zainteresowanie Donalda Trumpa regionem (Grenlandii) jest bardzo duże - podkreśla ekspert w rozmowie z Politiken. Jego zdaniem, obecny ambasador USA w Kopenhadze realizuje politykę amerykańskiego prezydenta z pełnym mandatem.

Kenneth Howery, który objął funkcję ambasadora w Kopenhadze na początku listopada, stwierdził w krótkiej rozmowie z dziennikarzami, że jego celem będzie "współpraca z Danią w zakresie bezpieczeństwa w Arktyce".

Bardzo się cieszę na możliwość spotkania się z ludźmi i poznania kultury królestwa, a także na podróżowanie po okolicy... w tym na Wyspy Owcze i Grenlandię - mówił, cytowany przez agencję Reutera.

Donald Trump wielokrotnie komentował sprawy Grenlandii, co wywoływało niepokój wśród duńskich władz. Próby nawiązania bezpośrednich kontaktów z politykami z Grenlandii oraz publiczne wypowiedzi prezydenta USA sprawiły, że Kopenhaga zdecydowała się na wzmocnienie mechanizmów monitorowania i reagowania. Aktualna administracja Białego Domu wyraża duże zainteresowanie przejęciem bogatej w zasoby naturalne wyspy, tłumacząc to względami bezpieczeństwa.