Amerykanie celowo zestrzelili swojego drona MQ-9 Reaper, by nie wpadł w ręce Korei Północnej lub Chin - poinformował portal Defence Blog. Decyzja zapadła po tym, jak podczas wykonywania rutynowej misji nad Morzem Żółtym utracono łączność z maszyną.

REKLAMA

  • Amerykanie zestrzelili w poniedziałek nad Morzem Żółtym swojego drona MQ-9 Reaper.
  • Wojsko nie chciało, by warta 30 mln dolarów maszyna wpadła w ręce wrogich krajów - Korei Północnej lub Chin.
  • Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych przeczesują wody Morza Żółtego w poszukiwaniu szczątków bezzałogowca.
  • Po więcej informacji z Polski i ze świata zapraszamy na stronę główną RMF24.pl.

Jak poinformował portal Defence Blog, Amerykanie zniszczyli w poniedziałek swojego najdroższego, bo wartego aż 30 mln dolarów drona MQ-9 Reaper - nie chcieli bowiem, by został przejęty przez Koreę Północną lub Chiny.

Siły zbrojne Stanów Zjednoczonych przez kilka dni nie prostowały informacji podawanych przez media, że bezzałogowiec uległ awarii i sam wpadł do Morza Żółtego w pobliżu wyspy Maldo-Ri. W rzeczywistości w maszynie doszło do awarii systemu łączności i mimo wielu prób resetowania go czy zrzucenia paliwa, nie udało się przywrócić kontroli nad bezzałogowcem.

Obsługujący drona personel sił powietrznych zdecydował wówczas o jego zestrzeleniu, aby uniknąć ryzyka niekontrolowanej katastrofy, ale przede wszystkim, aby nie dopuścić, by zaawansowany sprzęt został przejęty przez sąsiadujące z Koreą Południową kraje.

Od poniedziałku Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych przeczesują wody Morza Żółtego w poszukiwaniu szczątków zestrzelonej maszyny.

Media przypomniały, że eskadra dronów MQ-9 Reaper stacjonuje w Korei Południowej w bazie 431. Ekspedycyjnej Eskadry Rozpoznawczej w Kunsan. W całym tym azjatyckim kraju rozmieszczonych jest ponad 28 tys. żołnierzy amerykańskich.