Tydzień na ucieczkę z kraju wraz z rodziną miał dostać od Donalda Trumpa wenezuelski przywódca Nicolas Maduro. Prezydent USA odmówił też amnestii dla niego i jego otoczenia - podaje Reuters. Po wygaśnięciu terminu w piątek, Trump ogłosił zamknięcie przestrzeni powietrznej nad Wenezuelą.
Według doniesień agencji Reutera, do rozmowy telefonicznej między Donaldem Trumpem a Nicolasem Maduro doszło 21 listopada. Trwała niespełna 15 minut, ale jej skutki mogą być odczuwalne przez lata. Maduro miał zadeklarować gotowość do opuszczenia kraju, jednak postawił warunki: amnestię dla siebie i swojego otoczenia, zniesienie sankcji nałożonych na ponad 100 osób oraz zakończenie postępowania przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym.
Dodatkowo, wenezuelski lider chciał, by jego zastępczyni, Delcy Rodriguez, przejęła władzę do czasu nowych wyborów.
Trump miał odrzucić większość propozycji i powiedział Maduro, że ma tydzień, by opuścić kraj wraz ze swoją rodziną. Kiedy termin ten minął w piątek, następnego dnia prezydent ogłosił przestrzeń powietrzną nad Wenezuelą jako zamkniętą. Według wcześniejszych doniesień "Wall Street Journal" na temat rozmowy, Trump miał również zagrozić użyciem siły, jeśli Maduro nie odda władzy.
Do rozmowy przywódców doszło na tle stale zwiększającej się presji i gróźb USA wobec Wenezueli i prezydenta Maduro, który jest oskarżony przez prokuraturę USA o związki z kartelem narkotykowym Cartel de los Soles. W listopadzie został on uznany przez władze USA za organizację terrorystyczną. W ubiegłym tygodniu prezydent USA zapowiedział, że armia USA będzie przeprowadzać ataki lądowe przeciwko handlarzom narkotyków.
W poniedziałek rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt powiedziała, że Trump nie wyklucza żadnej opcji. Potwierdziła też doniesienia o tym, że w Białym Domu dojdzie w poniedziałek do narady na temat Wenezueli z udziałem czołowych przedstawicieli administracji, w tym sekretarza stanu Marco Rubio i przewodniczącego Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, gen. Dana Caine'a.