Florencja od wieków przyciąga miłośników sztuki i piękna z całego świata. To tutaj narodził się renesans. Ulice miasta wypełniają arcydzieła, które na zawsze odmieniły historię kultury. Jednak nie wszyscy odwiedzający stolicę Toskanii są w stanie znieść jej artystyczny przepych. Dla niektórych kontakt z niepowtarzalnym pięknem Florencji kończy się… omdleniem, kołataniem serca, a nawet atakiem paniki. To niezwykłe zjawisko znane jest jako syndrom Stendhala.

REKLAMA

Syndrom Stendhala, nazywany także syndromem florenckim, to rzadkie zaburzenie psychosomatyczne, które pojawia się w wyniku silnych emocji wywołanych kontaktem z wyjątkową sztuką lub architekturą. Objawy mogą być zaskakująco intensywne - od zawrotów głowy, przez przyspieszone bicie serca, aż po omdlenia. To reakcja organizmu na nadmiar bodźców estetycznych, które przekraczają możliwości percepcji i emocjonalnej adaptacji.

Nazwa syndromu pochodzi od XIX-wiecznego francuskiego pisarza, Stendhala (Marie-Henri Beyle), który sam doświadczył tych niezwykłych doznań podczas wizyty we Florencji. W swojej książce "Neapol i Florencja: Podróż z Mediolanu do Reggio" opisał moment, w którym sztuka dosłownie go oszołomiła.

"Byłem w swego rodzaju ekstazie. Pochłonięty kontemplacją wzniosłego piękna... Doszedłem do punktu, w którym doświadcza się niebiańskich doznań... Wszystko tak żywo przemówiło do mojej duszy. Miałem kołatanie serca (...). Życie ze mnie uleciało. Szedłem z obawą, że upadnę" - opisywał.

Zjawisko potwierdzone przez naukę

Przez lata syndrom Stendhala traktowano raczej jako literacką ciekawostkę niż realny problem zdrowotny. Jednak w 1979 roku Graziella Magherini, szefowa oddziału psychiatrii szpitala Santa Maria Nuova we Florencji, zaczęła dokumentować przypadki turystów, którzy po zetknięciu z dziełami sztuki doświadczali podobnych objawów, co Stendhal. W ciągu kilku lat zaobserwowała ponad 100 takich przypadków, co skłoniło ją do ukucia terminu "syndrom Stendhala".

Według Magherini, syndrom dotyka przede wszystkim osoby wyjątkowo wrażliwe na sztukę, często te, które przez całe życie marzyły o zobaczeniu Florencji na własne oczy. Dla nich kontakt z oryginałami dzieł Botticellego, Michała Anioła czy Donatella jest tak silnym przeżyciem, że organizm reaguje szokiem.

Niektórzy badacze podkreślają, że "istnieją istotne dowody na to, że syndrom Stendhala jest prawdziwy i występuje wyłącznie we Florencji" - zauważa serwis ArtNet. To właśnie tutaj, wśród monumentalnych galerii i kościołów, emocje sięgają zenitu.

"Te dzieła są naprawdę przytłaczające"

Simonetta Brandolini d'Adda, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Florencji, potwierdza, że syndrom Stendhala nie jest wyłącznie legendą. Występuje zazwyczaj 10-20 razy w roku u osób bardzo wrażliwych, być może czekających całe życie na przyjazd do Toskanii - przekazała. Jak podkreśla, "te ikoniczne dzieła sztuki - Botticellego, Dawida - są naprawdę przytłaczające".

Florencja to miejsce, gdzie historia i sztuka przenikają się na każdym kroku. Spacerując po Piazza della Signoria, podziwiając freski w katedrze Santa Maria del Fiore czy stojąc twarzą w twarz z "Narodzinami Wenus" Botticellego, łatwo zrozumieć, dlaczego niektórzy odwiedzający doświadczają tak silnych emocji.

Dla większości turystów kontakt z florencką sztuką to niezapomniane przeżycie, jednak dla osób szczególnie wrażliwych może to być doświadczenie graniczące z ekstazą - a nawet zagrożeniem dla zdrowia.