Czeskie urzędy rozpoczynają sądową walkę z nieoficjalnymi portalami sprzedającymi winiety autostradowe z dodatkowymi opłatami. Ostrzegają, że korzystanie z takich stron może być ryzykowne, a kierowcy – w tym wielu Polaków – mogą narazić się na wysokie mandaty.

REKLAMA

  • Czeskie urzędy będą pozywać właścicieli nieoficjalnych portali sprzedających winiety autostradowe z dodatkowymi opłatami.
  • Ministerstwo transportu ostrzega przed ryzykiem korzystania z takich stron i zaleca używanie wyłącznie oficjalnych portali: edalnice.cz oraz edalnice.gov.cz.
  • Nieoficjalne portale doliczają prowizje, a opłata za winietę może nie zostać zarejestrowana na czas, co grozi mandatem.
  • Część nieoficjalnych portali już kończy działalność, a urzędy zamierzają walczyć z nimi w sądzie, wykorzystując zarejestrowane znaki towarowe.

W wyszukiwarce pojawia się wiele portali naliczających prowizję

Wystarczy wpisać w internetowej wyszukiwarce słowo winieta lub nalepka, a do tego: autostrada, opłaty itp. a system pokaże linki do portali, które jedynie pośredniczą w transakcji i doliczają sobie za to prowizję. Dodatkowe, ukryte opłaty - to tylko jedna strona funkcjonowania takich nieoficjalnych portali.

Zdarzają się także sytuacje, gdy kierowca uiszcza opłatę przez internet w ostatniej chwili, tuż przed wjazdem na autostradę. System pokazuje wprawdzie, że została uiszczona, ale w rzeczywistości potrzeba na to więcej czasu i kierowcy mogą dostać mandat. Taki los może spotkać m.in. polskich kierowców, którzy w ostatni weekend wakacji, jadąc z południa Europy do kraju, będą chcieli skorzystać z czeskich autostrad.

Tylko dwa oficjalne portale

Ministerstwo Transportu apeluje, by korzystać wyłącznie z oficjalnych stron: edalnice.cz oraz edalnice.gov.cz. Zdaniem "Hospodrskych Novin" czeskie urzędy rozpoczęły walkę z handlarzami sprzedającymi droższe winiety. Teraz receptą mają być procesy związane z zarejestrowaniem przez resort transportu oraz przez Fundusz Infrastruktury Transportu (SFDI) stosownych znaków towarowych oraz nazwy.

Część z nich wycofuje się z działalności, sprzedaje lub zamyka strony internetowe. To sukces czeskich urzędów, które dotąd twierdziły, że z szarą strefą związaną ze sprzedażą winiet nic nie można zrobić.

Nawet sędzia dał się oszukać

Pierwszy proces w takiej sprawie prawie się rozpoczął. Prawie, bo już na wokandzie okazało się, że skarżony portal zmienił właściciela i sąd musi czekać na potwierdzenie nowego brzmienia stosownych akt i rejestrów.

"Hospodarzske Noviny" napisały, że proces mógł zostać także odroczony z innego powodu. Praski sędzia Petr Koszik poinformował strony, że jest przygotowany na zgłoszenie przez nie sprzeciwu co do jego uczestnictwa w rozprawie. Jestem jedną z osób, które dały się nabrać nieoficjalnym portalom - poinformował i dodał, że nie wpłynie to na jego decyzje. Żadna ze stron nie zgłosiła sprzeciwu.