42 miliony funtów - na taką sumę zadłużone są zagraniczne ambasady w Londynie. Dyplomaci od lat nie płacą tzw. "congestion charge", specjalnej opłaty dla kierowców za wjazd do centralnej części miasta. Jak donosi korespondent RMF FM Bogdan Frymorgen, na liście dłużników jest również polska ambasada, która powinna zapłacić około miliona funtów.

Kwota ta spiętrzyła się w ciągu ostatnich kilku lat w wyniku ignorowania przez pracowników ambasady otrzymanych mandatów. Za wjazd do centrum Londynu kierowcy codziennie musza płacić 8 funtów, z kolei mandat za wjazd bez opłaty wynosi 60 funtów.

Jak się jednak okazuje, polska placówka dyplomatyczna nie jest nawet w czołówce międzynarodowych dłużników. Najbardziej ścigane przez londyński urząd transportu są ambasady USA (z 4-milionowym długiem), Rosji (z 3-milionowym długiem) i Japonii.

Wszystkie ambasady odmawiają się uregulowania rachunków, powołując się na status dyplomatyczny. Ich zdaniem Wielka Brytania, jako gospodarz, powinna zapewnić dyplomatom i pracownikom ambasad swobodne poruszanie się po Londynie.

Powstaje pytanie, dlaczego ambasady innych państw interpretują to samo prawo zupełnie inaczej? Na przykład placówki dyplomatyczne Kolumbii, Urugwaju i Nowej Zelandii mają - według urzędników - zupełnie czyste konto.