W Szkocji zmarła Polka, która będąc w ciąży opóźniła leczenie nowotworu, by nie zaszkodzić zdrowiu dziecka. Kobieta nie zgodziła się na chemioterapię i pod koniec ubiegłego roku urodziła syna. Wtedy okazało się, że rak jest zaawansowany. Doszło do przerzutów.

O tym, że ma nawrót nowotworu - czerniaka, kobieta dowiedziała się w ubiegłym roku, gdy była w szóstym miesiącu ciąży. Zdecydowała, że dla dobra dziecka podda się chemioterapii po jego urodzinach. W listopadzie urodziła zdrowego synka, Oskara. Po porodzie okazało się, że nowotwór zaatakował oba płuca oraz mózg i nie może być mowy o operacji.

Konwencjonalna terapia w Szkocji dawała jej 10 proc. szans na przeżycie. Jedyną jej nadzieją miało być leczenie pionierską metodą (z wykorzystaniem osiągnięć genetyki) w klinice leczenia nowotworów w Bostonie w USA, co pociągało za sobą wydatek w wysokości co najmniej 78 tys. funtów.

Pieniądze na pokrycie kosztów leczenia zbierali jej szkoccy i polscy przyjaciele. Akcję wsparli również krakowscy studenci i szkocka gazeta "Evening Express". W ramach zbiórki pieniędzy zorganizowano m. in. koncerty w popularnej Cafe Drummond w Aberdeen. Do kwietnia zdołano zebrać 30 tys. funtów.