Personel naziemny niemieckich linii lotniczych Lufthansa przeprowadził we Frankfurcie nad Menem i na kilku innych lotniskach 7-godzinny strajk ostrzegawczy. Odwołano blisko 700 lotów. Związkowcy domagają się podwyżki i grożą kolejnymi protestami.

W największym niemieckim porcie lotniczym we Frankfurcie na Menem po zakończeniu strajku sytuacja powoli się normalizuje, skutki protestu będą jednak odczuwalne aż do wieczora - podała telewizja publiczna ARD. Około 2 000 uczestników akcji protestacyjnej po wiecu przed siedzibą Lufthansy powróciło do pracy.

Podobnie jest na innych uczestniczących w strajku lotniskach - w Berlinie, Hamburgu, Duesseldorfie, Kolonii i Monachium.

Lufthansa odwołała wcześniej blisko 700 lotów krajowych i europejskich, w tym 155 z Frankfurtu. Większość lotów międzykontynentalnych została zrealizowana.  

Szef związku zawodowego pracowników sektora publicznego Verdi, Frank Bsirske, ostrzegł, że związek będzie kontynuował akcje protestacyjne, jeśli Lufthansa nie zgodzi się na postulaty pracowników. Ten, kto nie traktuje nas poważnie, odczuje nasze działania na własnej skórze - powiedział związkowiec, określając postawę Lufthansy mianem "frontalnego ataku na prawa pracownicze".