W brukselskich kuluarach trwają sondażowe rozmowy ws. zaangażowania Polski w nową unijną misję w Libii - donosi korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon. Bardzo zależy na tym Włochom, którzy w zamian mogliby zmienić nieco swoje prorosyjskie nastawienie i np. zgodzić się w czerwcu na przedłużenie sankcji wobec Moskwy.

Jak zauważa nasza dziennikarka, do tego typu nieformalnej umowy doszło już w ubiegłym roku, gdy Polska zaangażowała się militarnie w Republice Środkowo-Afrykańskiej i Mali, a Francja na początku ukraińskiego kryzysu wysłała swoje samoloty wsparcia do bazy w Malborku.

Polski minister ds. europejskich Rafał Trzaskowski - pytany przez naszą korespondentkę, czy Polska weźmie udział w unijnej misji w Libii - nie zaprzeczył. Na pewno zależy nam na tym, by Unia Europejska mówiła jednym głosem, twardo i pryncypialnie - również jeżeli chodzi o kwestie dotyczące Libii czy Bliskiego Wschodu - stwierdził.

Po wtorkowym spotkaniu przedstawicieli "28" w Brukseli Trzaskowski przyznał również w rozmowie z polskimi dziennikarzami, że państwa unijne są podzielone ws. sankcji wobec Rosji. Są państwa, które chciałby wysłać w ich mniemaniu dobry sygnał i próbować nawet już teraz podejmować decyzję o tym, że sankcje powinny być luzowane. My się absolutnie temu sprzeciwiamy - podkreślił.

Dyskusja ws. sankcji wobec Rosji zaplanowana jest na pierwszy dzień rozpoczynającego się w czwartek szczytu UE. Polska chciałaby, by polityka restrykcji wobec Rosji została utrzymana do czasu pełnego wdrożenia porozumień zawartych w połowie lutego w Mińsku. Według naszych dyplomatów, w praktyce oznaczałoby to, że UE przedłuży sankcje do końca roku, bo jednym z elementów tego porozumienia jest wznowienie przez Ukrainę kontroli nad granicą z Rosją, co ma nastąpić do końca roku.

W poniedziałek szef polskiego MSZ Grzegorz Schetyna przyznał, że nie jest pewne, czy na zbliżającym się unijnym szczycie przywódcy podejmą polityczną decyzję o przedłużeniu sankcji gospodarczych wobec Rosji, a wygasają one z końcem lipca. Jeśliby się to nie stało, kolejną okazją ku temu byłby czerwcowy szczyt UE.

Na tym samym, rozpoczynającym się w czwartek szczycie szefowa dyplomacji UE Federica Mogherini ma wstępnie zreferować unijnym przywódcom sprawę ewentualnego wysłania unijnej misji do Libii. Kraj ten pogrążony jest w chaosie od czasu, gdy w 2011 roku obalono i zabito dyktatora Muammara Kadafiego. W Libii są obecnie dwa nieuznające się parlamenty i dwa rządy toczące spór o władzę. Jeden z nich - w Trypolisie - sprzyja radykalnym islamistom, drugi - w Tobruku na wschodzie kraju - uznawany jest przez społeczność międzynarodową. Równocześnie wpływy w Libii umacniają bojówki dżihadystów z Państwa Islamskiego.

Zachód działa na rzecz politycznego rozwiązania konfliktu i zjednoczenia walczących frakcji.

Warunkiem zaangażowania misji wojskowej UE w Libii jest powodzenie rozmów, które mają zakończyć wojnę domową w tym kraju. Jak tylko dojdzie do porozumienia w sprawie utworzenia rządu jedności narodowej i uzgodnień w sferze bezpieczeństwa, UE będzie gotowa zwiększyć swoje wsparcie dla Libii i pomóc we wdrażaniu tych uzgodnień - głosi dokument przyjęty w poniedziałek przez obradujących w Brukseli ministrów spraw zagranicznych państw UE. To oni zlecili Federice Mogherini, by "możliwie szybko przedstawiła propozycje w sprawie możliwych działań w ramach Wspólnej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony". W odpowiedzi szefowa unijnej dyplomacji podała, że konkretne i bardziej szczegółowe propozycje będzie mogła przedstawić najpóźniej na następnym spotkaniu szefów dyplomacji państw UE 20 kwietnia.

Zdaniem szefa niemieckiego MSZ Franka-Waltera Steinmeiera, możliwe jest, że żołnierze z krajów unijnych pomogą w ochronie granic Libii i w zabezpieczeniu ważnej infrastruktury gospodarczej.

Za wysłaniem unijnej misji wojskowej do Libii opowiadają się Włochy, które apelują też do UE, by pomogła powstrzymać falę uchodźców, przeprawiających się z libijskich wybrzeży przez Morze Śródziemne do Włoch.

Powołanie takiej misji wymagałoby mandatu Rady Bezpieczeństwa ONZ.