Co napisał niemiecki żołnierz do swojej rodziny w ojczyźnie? Kogoś interesuje to tak bardzo, że listy z azjatyckiej misji do kraju są otwierane. I to tak nieudolnie, że czasami do żony dociera tylko koperta. Ze skandalu tłumaczy się teraz nawet minister obrony.

Rodziny wojskowych z Afganistanu z utęsknieniem czekają na korespondencję od swoich bliskich. A potem dostają puste koperty lub z listem w środku, ale otwarte. Sprawę nagłośnił pełnomocnik Bundestagu do spraw wojskowych, bo poskarżyli mu się żołnierze. Teraz trwa wielkie śledztwo. Proste rozumowanie prowadzi do tajnych służb, ale na razie wojsko odpiera te zarzuty, może dlatego, że ewentualna infiltracja wygląda całkowicie nieprofesjonalnie.

Żołnierz wrzuca list do skrzynki poczty polowej z obozie w Afganistanie. Przesyłki są zbierane i transportowane wojskowym samolotem do Darmstadt w Niemczech, gdzie poczta polowa Bundeswehry przekazuje je już tradycyjnej niemieckiej poczcie. Co ciekawe pracownicy Deutsche Post twierdzą, że w momencie otrzymywania przesyłkę od wojskowej poczty nie zauważyli żadnych ich uszkodzeń, co oznaczałoby, że doszło do tego dopiero, gdy listy były już pod opieką cywilnej poczty.

Wszyscy mówią o skandalu, bo ktoś zakłóca jedną z nielicznych intymnych części obozowego życia żołnierza.