Prawie tysiąc osób wzięło udział w opozycyjnym Zjeździe Narodowym na Białorusi. W Mińsku i innych miastach protestowano przeciw fatalnej sytuacji gospodarczej. Milicja zatrzymała ponad 20 osób. Opozycja zapowiedziała, że dalsza część zjazdu odbędzie się 12 listopada.

Władze ostrzegły, że uznają zgromadzenie za niezgodne z prawem. Mimo nieprzerwanego deszczu, w Mińsku do parku przy Placu Bangalur (Bangalore) przyszły setki ludzi w różnym wieku. Działacze opozycyjni: Wiktar Iwaszkiewicz i Hienadź Fiadynicz ogłosili żądania pod adresem władz, m.in. zahamowanie wzrostu cen, zapewnienie dochodów i emerytur na poziomie z początku roku oraz odejście od praktyki zatrudniania na obowiązkowe krótkoterminowe kontrakty.

Podczas mityngu zgromadzeni żądali także uwolnienia skazanych po wyborach opozycjonistów oraz przeprowadzenia nowych wyborów pod kontrolą OBWE. Organizatorzy zapowiedzieli, że przekażą żądania władzom. Zgromadzenie trwało około 45 minut.

Według niezależnych portali internetowych, w Mińsku zatrzymano kilka osób, głównie anarchistów. Poza stolicą aresztowano co najmniej kilkunastu protestujących, w tym organizatorów zjazdu i działaczy zarejestrowanych partii opozycyjnych.

W niektórych miejscowościach władze ogłosiły sobotę w zakładach pracy i szkołach dniem czynu społecznego.

Zwołujący zjazd opozycjoniści powoływali się na prawo do organizowania zebrań obywateli i ustawie o zebraniach lokalnych i krajowych. Takie zgromadzenia mogą odbywać się w celu debaty o problemach życia społecznego z inicjatywy co najmniej 10 proc. osób mieszkających stale na danym terenie.

Z kolei Prokuratura Generalna oceniła w czwartek, że zjazd narusza przepisy o masowych zgromadzeniach, które wymagają zgody władz lokalnych na zgromadzenia. Bez tej zgody akcje takie uznawane są za odbywające się bez zezwolenia, a ich uczestnikom i organizatorom grozi odpowiedzialność administracyjna i karna.