"Zrobiłem to. Nie byłem w stanie pozbyć się go ze swojej głowy. Był moją częścią, zmusił mnie do tego" - takie słowa szeptał Joseph DeAngelo w pokoju przesłuchań po tym, jak został aresztowany w 2018 roku w związku z zamordowaniem 13 osób. Wczoraj w sądzie w Sacramento ruszył proces 74-letniego byłego policjanta. Do zbrodni dochodziło w latach 70. i 80. ubiegłego wieku.

Policja, zanim po wielu latach poszukiwań schwytała, Josepha DeAngelo, nazwała go Zabójcą z Golden State. 74-latek jest oskarżony o 13 zabójstw. Zdaniem policji dopuścił się też kilkudziesięciu gwałtów. Nie usłyszał jednak w związku z tym zarzutów - z powodu przedawnienia.

Do zbrodni dochodziło w latach 70. i 80. XX wieku w Kalifornii. Początkowo policja nie łączyła ich z jedną osobą, później jednak nabrała pewności, że wszystkich dokonał jeden seryjny zabójca. 

Ofiary, które przeżyły atak mordercy, opowiadały, że wkradał się on nocą do mieszkań przez okno. Mężczyzn krępował i groził, że ich zastrzeli, jeśli wydadzą choćby dźwięk w czasie, gdy gwałcił kobiety. Według aktu oskarżenia zabił 13 osób - w tym ojca, który próbował ochronić swoją 16-letnią córkę przed uprowadzeniem.



Morderca przez lata pozostawał nieuchwytny. Policja wpadła na jego trop dopiero w 2018 roku. Funkcjonariusze wykorzystali do tego celu stronę z drzewami genealogicznymi, w której były zapisane kody DNA.

74-letni Joseph DeAngelo nigdy wcześniej nie był brany pod uwagę w śledztwie jako podejrzany. Okazało się, że w momencie zbrodni pracował w Kalifornii jako policjant. Doskonale znał teren, w którym dopuszczał się przestępstw.

DeAngelo był wcześniej mechanikiem, jest też weteranem wojny w Wietnamie. Do momentu złapania prowadził spokojne życie dziadka.

Wczoraj w sądzie w Sacramento DeAngelo przyznał się do zarzutu 13 zabójstw. "Winny", "Zrobiłem to" - tylko takie słowa padły z ust starszego, ubranego w pomarańczowy więzienny kombinezon mężczyzny. Jego twarz, w związku z przepisami sanitarnymi w czasie epidemii koronawirusa, zakrywała przyłbica. Dzięki temu, że się przyznał, nie grozi mu kara śmierci lecz dożywocie. Wyrok ma zostać wydany w sierpniu.

W 2018 roku, tuż po aresztowaniu, DeAngelo został na chwilę sam w pokoju przesłuchań. Jak ujawnił prokurator, mężczyzna zaczął wtedy mówić sam do siebie. Sprawiał wrażenie, jakby rozmawiał z kimś. Zrobiłem to. Nie miałem siły, by go odepchnąć. To on mnie zmusił. Wszedł we mnie, był w mojej głowie, był częścią mnie - mówił DeAngelo. Nie chciałem tego robić. Pozbyłem się Jerry’ego i wiodłem szczęśliwe życie. Zrobiłem to wszystko, zniszczyłem ich życie. Teraz więc muszę za to zapłacić - stwierdził DeAngelo.