Ponad 150 osób przed 15 laty było zamieszanych w wyłudzanie - nigdy niespłaconych - kredytów na zakup elektroniki i sprzętu gospodarstwa domowego. Główny organizator procederu, na którym bank stracił 1,5 mln zł, do zeszłego roku ukrywał się za granicą. Zmarł przed wydaniem wyroku w swojej sprawie.

REKLAMA

O zakończeniu ostatniego wątku śledztwa w sprawie dotyczącej popełnionych kilkanaście lat temu przestępstw, poinformowała w poniedziałek śląska policja. Zapoczątkowane w 2006 r. w Będzinie postępowanie prowadzili policjanci z Wydziału do Walki z Przestępczością Gospodarczą Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.

Do oszustw dochodziło w będzińskim sklepie jednej z dużych sieci handlowych, oferujących głównie sprzęt RTV i AGD. Czworo organizatorów procederu wyszukiwało osoby, skłonne - za niewielką gratyfikacją - zaciągnąć kredyt na zakup kosztownego sprzętu. Z oszustami współpracowało trzech pracowników sklepu. Pozyskane dzięki "słupom" urządzenia trafiały do paserów za 80 proc. wartości, a zyskiem dzielili się pomysłodawcy przestępstwa i pracownicy placówki. Kredyty, zaciągnięte w sumie przez 145 osób, nie były spłacane.

Gdy sprawa wyszła na jaw, sklep został zamknięty. W toku śledztwa zarzuty popełnienia ok. 600 oszustw usłyszało 152 podejrzanych - czworo organizatorów, trojka pracowników sklepu i 145 "słupów" z Będzina, Sosnowca i Dąbrowy Górniczej. Wobec 135 sprawców skierowano do sądu akt oskarżenia, zaś 17 osób zmarło przed zamknięciem śledztwa; ich sprawy umorzono.

Zatrzymania uniknął wówczas nieznany wtedy śledczym organizator przestępczego procederu, który wyjechał za granicę. Później wydano za nim list gończy. 57-latek został namierzony w zeszłym roku w Wielkiej Brytanii, gdzie podjął legalną pracę pod swoim nazwiskiem. Na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania został ujęty i trafił do Polski, gdzie usłyszał zarzuty popełnienia blisko 300 oszustw.

Gdy akt oskarżenia w jego sprawie trafił do będzińskiego sądu, mężczyzna wyszedł z aresztu i zamieszkał w wynajętym mieszkaniu w Warszawie. W mieszkaniu tym, jeszcze przed wydaniem wyroku, ujawniono jego zwłoki, a z nieoficjalnych informacji wynika, że zmarł wskutek zatrucia tlenkiem węgla wydobywającym się z instalacji grzewczej - poinformowała w poniedziałek śląska policja.