Zmarła prezeska Stowarzyszenia im. Ludwiga van Beethovena Elżbieta Penderecka. O śmierci żony słynnego kompozytora - Krzysztofa Pendereckiego - poinformował Andrzej Giza ze Stowarzyszenia im. Beethovena.
- Więcej informacji z Polski i świata znajdziesz na stronie głównej RMF24.pl.
"W dniu dzisiejszym odeszła nagle Elżbieta Penderecka, mecenas kultury, promująca w Polsce i na całym świecie muzykę oraz wspierająca kariery młodych artystów. Była pomysłodawczynią i organizatorką wielu ważnych wydarzeń artystycznych i festiwali, spośród których najbardziej znanym jest Wielkanocny Festiwal Ludwiga van Beethovena. Jej kulturotwórcza działalność zyskiwała szerokie uznanie w kraju i za granicą, czego dowodem są liczne przyznane jej odznaczenia. Przez ponad 50 lat stała u boku Krzysztofa Pendereckiego, zapewniając kompozytorowi ognisko domowe i warunki do pracy twórczej oraz towarzysząc mu w licznych podróżach, podczas których zawsze angażowała się w rozpowszechnianie kultury polskiej" - napisał Giza w komunikacie.
Zmarłą pożegnała w mediach społecznościowych ministra kultury Marta Cienkowska: "Z wielkim smutkiem żegnam Elżbietę Penderecką - niezwykłą kobietę, której pasja, siła i oddanie muzyce na zawsze zmieniły oblicze polskiej kultury. Była sercem wsparciem dla niezliczonych artystów i ambasadorką polskiej muzyki na świecie. Jej wizja i energia inspirowały wszystkich, którzy mieli szczęście z nią współpracować. Jej odejście to ogromna strata. Pozostanie w mojej pamięci jako osoba o wielkim sercu i niezwykłej wrażliwości" - napisała ministra.
Marszałek Senatu, Małgorzata Kidawa Błońska wspominała Penderecką jako "wielką postać polskiej kultury, promotorkę muzyki, inicjatorkę konkursów i festiwali muzycznych, która swoje życie poświęciła muzyce ucząc nas wrażliwości na sztukę i piękno". "Jeszcze chwilę temu rozmawiałyśmy na gali Konkursu Chopinowskiego. Wielka strata" - zaznaczyła.
Przyjaciele zmarłej z Teatru Wielkiego-Opery Narodowej wspominają Elżbietę Penderecką jako "wyjątkową postać w polskim i międzynarodowym życiu kulturalnym". "Urodzona w Krakowie, przez dziesięciolecia poświęcała się promocji muzyki klasycznej, wspieraniu młodych talentów, organizacji festiwali i budowaniu mostów kulturowych. Jej działalność, za którą wielokrotnie była odznaczana, pozostawia trwały ślad w sercach artystów, instytucji i melomanów. Elżbieta Penderecka - żona wielkiego kompozytora Krzysztofa Pendereckiego - była jego niezastąpioną współpracowniczką, ale także charyzmatyczną inicjatorką wielu znaczących przedsięwzięć artystycznych (m.in. Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena). Z pasją, determinacją i wizją tworzyła wydarzenia, dzięki którym Polska zajęła znaczące miejsce na mapie światowej kultury" - napisano w mediach społecznościowych.
Wszyscy jesteśmy ogromnie zaskoczeni i poruszeni tą nowiną. Nie ukrywam, że ona jest bardzo świeża i próbujemy sobie to wszystko ułożyć w głowie. Natomiast na pewno jest to jedna z najbardziej dramatycznych wiadomości dzisiaj - tak śmierć Pendereckiej skomentował dyrektor generalny Orkiestry, koncertmistrz i skrzypek Marcin Klejdysz.
Pani Elżbieta Penderecka to wielki promotor muzyki, matka Orkiestry Akademii Beethovenowskiej - ocenił dyrektor generalny Orkiestry. Ciężko sobie wyobrazić ułożenia życia po informacji o Jej odejściu - mówił koncertmistrz i skrzypek, dodając, że nikt nie spodziewał się tej śmierci.
Zwrócił uwagę, że Elżbieta Penderecka była niezwykle żywotną osobą, która "zawsze roztaczała wrażenie, że wszystkich nas przeżyje". Odczuwam podwójny ból, bo to była osoba ogromnie żywotna, pełna energii, pomysłów. W jej otoczeniu inaczej powietrze drgało. W każdym dialogu z Panią Elżbietą, w każdej rozmowie, przy programowaniu wydarzeń artystycznych odczuwało się Jej głęboką mądrość - ocenił Marcin Klejdysz.
Przede wszystkim to był wspaniały człowiek, wielki przyjaciel Orkiestry Akademii Beethovenowskiej. Bardzo się przyjaźniliśmy. Rozpocznie się teraz festiwal wspomnień i powrotów do najpiękniejszego czasu, który razem z Panią Elżbietą przeżyliśmy - mówił. Poznałem Ją w 2003 r. na "Zielonym Wzgórzu" w Bayreuth. I to jest spotkanie, którego nigdy nie zapomnę. Od niego bardzo wiele w mojej twórczości się zaczęło - wyjaśnił szef Orkiestry Akademii Beethovenowskiej.
Bardzo wiele zawdzięczam jej przede wszystkim w widzeniu sztuki i muzyki przez dużo ciekawsze i mądrzejsze okulary. W sposobie dostrzegania naszych starań artystycznych, tego całego wibrowania świata muzycznego. I to nie tylko polskiego, ale na świecie, tam, gdzie byliśmy. Tam, gdzie nas zawiozła, gdzie razem podróżowaliśmy - przypomniał Marcin Klejdysz.
Pewna epoka się zakończyła (...). Ciężko sobie wyobrazić, jak będzie wyglądała kolejna edycja Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena bez tak wspaniałego kreatora - powiedział.
Będzie nam jej bardzo brakowało. To ogromny cios dla nas wszystkich - podkreślił Marcin Klejdysz.
Elżbieta Penderecka (ur. 1947 r. w Krakowie) studiowała fizykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Swego przyszłego męża, z którym dzieliła ją spora różnica wieku, poznała w wieku ośmiu lat, gdy trafiła na lekcję muzyki do jego pierwszej żony Barbary Pendereckiej. "Wydał mi się strasznie niesympatyczny, pamiętam nawet, że odburknął coś w odpowiedzi na jakąś moją prośbę. Przerwałam naukę gry i przez kilka następnych lat go nie widziałam" - wspominała w książce autorstwa jej męża "Pendereccy. Saga rodzinna".
Penderecki przyjaźnił się z ojcem swojej przyszłej żony, koncertmistrzem w Filharmonii Krakowskiej. Na koncercie z udziałem ojca szesnastoletnia Elżbieta wysłuchała po raz pierwszy kompozycji Pendereckiego, awangardowej "Polimorfii". Po koncercie poszła pogratulować przyszłemu kompozytorowi. Ten wkrótce spytał się ojca, dokąd wybierają się na wakacje i pojechał za nimi. Zaskoczył ją, mówiąc pewnego dnia: "Ja się z tobą ożenię".
"Popatrzyłam na niego przerażona i uciekłam. Wiedziałam, że nie mogę o tym nikomu powiedzieć, a już na pewno nie moim rodzicom" - wspomina Elżbieta Penderecka. Nie spodziewała się, że tak młodo wyjdzie za mąż. "Ale Krzysztof był uparty. Kiedy jechałam autobusem do Krynicy na ferie, on jechał za mną samochodem. Chodził moimi drogami, potrafił bardzo długo na mnie czekać..." - mówiła.
Wkrótce kompozytor rozwiódł się ze swoją pierwszą żoną. Ślub odbył się w 1965 roku w tajemnicy przed rodzicami Elżbiety.
W jednym z wywiadów Penderecka podkreślała, że jej mąż stara się wyniosłością ukryć nieśmiałość. "Nigdy nie zrobiłby pierwszy kroku w stronę nieznajomego muzyka, który grał utwory albo dyrygował orkiestrą. Zawsze mu powtarzam: ‘Krzysiu, trzeba pójść, podziękować...’. Zdarzało się, że na dużych przyjęciach siedział przy stole i w ogóle nie włączał się do rozmowy. Żyje w swoim świecie i to mu wystarcza. Zaakceptowałam ten świat, ale myślę, że nie każdy by to potrafił" - wspominała Penderecka, która od ślubu prowadziła sekretariat swojego męża i wspierała go w jego działalności udowadniając jednocześnie, że kariera żony wspierającej męża może być niezwykle pożyteczną, ale też prestiżową pracą.
"Przyzwyczaił się, że zawsze organizowałam mu życie, wiedziałam, gdzie i kiedy ma koncerty. Od lat prowadzę jego sekretariat. Zawsze jednak starałam się znaleźć dla siebie coś, co mnie interesuje. Pomyślałam, że chętnie zajęłabym się muzyką od strony organizacyjnej, zwłaszcza że dzięki mężowi mogłam dotrzeć do najwybitniejszych artystów. Wielu z nich było naszymi przyjaciółmi, wśród nich tak wielcy jak Szostakowicz, Weinberg, Rubinstein, Rostropowicz..." - wspominała.
Pytana, jakie trudności niesie ze sobą życie z artystą Penderecka zastrzegła, że nigdy nie recenzuje twórczości męża. "Uważam, że jest to najgorsza rzecz, kiedy żona wtrąca się do pracy męża. Czasami mówię, że coś mi się nie podoba, bywa, że po wykonaniu utworu mamy ostrą dyskusję. Gdybyśmy mówili, że wszystko jest cudowne, to nie przeżylibyśmy razem 51 lat, bo życie stałoby się śmiertelnie nudne. Mężowi rzadko do komponowania potrzebny jest instrument. Może to robić w samolocie, pociągu, wszędzie. Dziś woli jednak pracować w domu. Siada i pisze przy dużym stole w największym pokoju. Złoszczę się, bo tu wisi marynarka, tam leży książka... Jego pokój jest zastawiony książkami, ale nie wolno mi nic przestawiać. Okropnie się wtedy denerwuję. Nie narzekam, broń Boże, ale życie z artystą, który od rana do wieczora pracuje i żyje w swoim świecie, nie jest proste. Mąż w domu jest dyktatorem, ale nauczyłam się kompromisu" - wspominała.
Życie Pendereckich wypełnione było podróżami, ale mieli też "swoje miejsce" - dwór w Lusławicach, gdzie przed wiekami mieścił się zbór ariański, na terenie parku znajduje się grób Fausta Socyna, później malował tam Jacek Malczewski. Krzysztof Penderecki w Lusławicach założył ogromne arboretum, liczące 1800 gatunków drzew. W pobliżu działa też Europejskie Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego dla młodych artystów muzyków.
Elżbieta Penderecka w 1990 założyła i do 1995 kierowała pierwszą prywatną agencją kulturalną Heritage Promotion of Music and Art. Od 1992 pomagała mężowi w organizacji Festiwalu im. Pablo Casalsa w San Juan w Portoryko (Krzysztof Penderecki był dyrektorem artystycznym tego festiwalu w latach 1992-2002). Zasiadała w radach nadzorczych kilku organizacji kulturalnych, była współzałożycielką Europejskiej Fundacji Mozartowskiej. Przyczyniła się do powstania orkiestry kameralnej Sinfonietta Cracovia, stanowiącej oficjalną orkiestrę Krakowa.
W 1997 zorganizowała wraz z Centrum Sztuki "Studio" koncert charytatywny na rzecz powodzian z udziałem Sinfonii Varsovii, Yehudiego Menuhina, Chóru Filharmonii Narodowej oraz solistów (w tym Ewy Pobłockiej). W tym samym roku zainicjowała cykl "Koncerty Wielkich Mistrzów - Elżbieta Penderecka zaprasza", prezentując takich artystów jak Mstisław Rostropowicz, Jessye Norman czy Simon Estes. W latach 1996-2000 była przewodniczącą rady programowej Festiwalu Kraków 2000 - Europejskie Miasto Kultury, a w 1998 - dyrektorem artystycznym Festiwalu Krzysztofa Pendereckiego.
W 1997 zorganizowała pierwszy Wielkanocny Festiwal Ludwiga van Beethovena, który przez pierwsze siedem lat odbywał się w Krakowie, a w 2004 został przeniesiony do Warszawy. W 2003 objęła funkcję prezesa Stowarzyszenia im. Ludwiga van Beethovena - organizatora tego festiwalu, który uważała za swoje dzieło życia.
Została także dyrektorem generalnym festiwalu pianistycznego, zapoczątkowanego w 2004 w Warszawie i stanowiącego kontynuację festiwalu "Mistrzowie fortepianu - wielkie talenty". W 2005 zainicjowała powstanie Orkiestry Akademii Beethovenowskiej, złożonej z najzdolniejszych studentów i absolwentów Akademii Muzycznej w Krakowie.