Dwie Polki ucierpiały w czasie ewakuacji pasażerów samolotu lecącego z Włoch do Krakowa. Maszyna z powodu fałszywego alarmu bombowego lądowała w Budapeszcie. Tam pasażerowie musieli opuścić pokład.

REKLAMA

Nieplanowane lądowanie miał samolot linii Wizz Air, który w środę z włoskiego Bari leciał do Krakowa.

Firma otrzymała anonimową informację o ładunku wybuchowym znajdującym się na pokładzie samolotu. Maszynę przekierowano więc do Budapesztu.

Na lotnisku w stolicy Węgier przeprowadzono ewakuację samolotu. W jej trakcie ucierpiały dwie kobiety. Ministerstwo Spraw Zagranicznych poinformowało, że obrażenia, jakich doznały turystki, są lekkie.

O tym, co działo się na pokładzie, opowiedział nam pan Mariusz, który podróżował samolotem. W trakcie lotu zostaliśmy poinformowani, że z przyczyn bodajże operacyjnych wylądujemy w Budapeszcie. Już wcześniej stewardesy poinformowały nas, gdzie są wyjścia awaryjne, że będzie konieczność z nich skorzystania - podkreślił pasażer.

Za sterami był polski kapitan, któremu udało się wylądować. Bardzo mu jesteśmy wdzięczni. Gdy wylądowaliśmy, nie było od razu sygnału do opuszczenia samolotu. Maszyna zatrzymała się, a później jeszcze ruszyła i przez około trzy minuty jechała po pasie. Później usłyszeliśmy głośny sygnał i dostaliśmy informację, że musimy opuścić samolot - mówił nam pan Mariusz.

Dodał, że pasażerowie opuścili pokład, korzystając z trap ewakuacyjnych. Przez chwilę była duża panika - podkreślił.