"Sportu już nie uprawiam, w ogóle" - mówi Władysław Kozakiewicz, gość nowego podcastu w Radiu RMF24. Kuba Śliwiński zaprasza w nim do rozmów ludzi, o których kiedyś mówiła cała Polska, a dziś zastanawiamy się, jak potoczyła się ich kariera, co robią, dlaczego zniknęli z okładek gazet? Władysław Kozakiewicz w emocjonalnej rozmowie opowiada, jak dziś żyje mu się w Niemczech, dlaczego został na Zachodzie i jak to się stało, że pomylono go z… Hulkiem Hoganem.
W rozmowie z Kubą Śliwińskim Władysław Kozakiewicz opowiada między innymi o swojej emeryturze w Niemczech, gdzie mieszka już od lat 80. Zaczęło się cudowne życie, powiem szczerze. (...) Nareszcie ogród, nareszcie dom, nareszcie czas z rodziną i wnuczkami - mówi były sportowiec.
Gość podcastu "Co u nich słychać?" opowiada także o ostatnich latach przed emeryturą. Pracowałem do 2019 roku w szkole jako nauczyciel. Byłem też trenerem, ale to bardziej z SKS-ów, przy szkole. Chociaż mieliśmy bardzo dobre wyniki, to w ostatnich trzech latach zaczęło mnie to już męczyć - mówi były lekkoatleta.
Władysław Kozakiewicz posiada dzisiaj zarówno polskie, jak i niemieckie obywatelstwo. Historia tego drugiego rozpoczęła się w roku 1985. Mając wtedy roczny paszport, wyjechał na kilka miesięcy z rodziną i dziećmi za granicę, gdzie brał udział w mityngach lekkoatletycznych. Okazało się, że od razu mam wracać, po pierwszym mityngu. (...) W ciągu tygodnia zabrali mi całe mienie w kraju. (...) Polski Związek Lekkoatletyki poinformował rząd, że Kozakiewicz, nasz bohater, to uciekinier do Niemiec i zdrajca - wspomina sportowiec.
To właśnie wtedy zapadła decyzja, by zostać w Niemczech. W ciągu dwóch tygodni dostałem się do klubu niemieckiego. Dostałem mieszkanie, dostałem pensję i dostałem wtedy możliwość startów na całym świecie - wspomina Kozakiewicz.
Chociaż wyjazd za zachodnią granicę miał trwać kilka miesięcy, okazał się wyborem na resztę życia. Po pięciu latach od mojej decyzji, przyjechałem do Polski. Na granicy pan celnik mówił do mnie: "Panie Władku, nareszcie pan w Polsce!", więc (Polacy - przyp. red.) lubią mnie niezmiennie - śmieje się Kozakiewicz.
We wszystkich planach Władysława Kozakiewicza zawsze wspierała żona. Całe szczęście, że trafiłem na taką dziewczynę, która tak samo myśli, czyli spontanicznie: "Robimy to? - Robimy! Zobaczymy, co się stanie". To jest właśnie ten mój optymizm - ja nie patrzę nigdy do tyłu, na to co było - mówi Władysław Kozakiewicz.
Opracowanie: Natasza Pankratjew, Bartosz Styrna