Do piątku powinien zakończyć się rozładunek statku z koncentratem cynku, który od dwóch tygodni blokuje nabrzeże w szczecińskim porcie. Podczas transportu ładunek zamókł, w efekcie zaczął wydzielać się wodór i pojawiła się groźba eksplozji.

Pływający pod banderą Hongkongu masowiec Lintan z - jak podaje Onet - kilkoma tysiącami ton koncentratu cynku na pokładzie przypłynął do Szczecina 18 grudnia - i na dwa tygodnie utknął przy nabrzeżu Katowickim w szczecińskim porcie.

Jak zaznacza reporterka RMF FM Aneta Łuczkowska, koncentrat cynku to ładunek, jaki często do Szczecina przypływa. Tym razem jednak do ładowni dostała się woda i weszła w reakcję z ładunkiem: zaczął wydzielać się wodór, który - gdy jest go dwa razy więcej niż tlenu - tworzy wybuchową mieszankę.

Dokerzy - jak relacjonuje Onet - "nieoficjalnie mówili o ‘tykającej bombie’ w szczecińskim porcie".

Z powodu zbyt dużego stężenia szkodliwych dla ludzi gazów w ładowni - by ktokolwiek mógł do niej zejść - konieczne było zastosowanie specjalnych zabezpieczeń.

Zamówiona została więc specjalistyczna firma, której pracownicy - w maskach i kombinezonach - pracują już przy rozładunku.

Pracownicy portu zapewniają zaś, że w tej chwili ryzyka eksplozji już nie ma.

"Do rozładunku pozostało około 1,5 tysiąca ton koncentratu cynku, rozładunek powinien potrwać około doby" - przekazała w rozmowie z Polską Agencją Prasową rzeczniczka prasowa Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście Monika Woźniak-Lewandowska.

Podkreśliła również, że "portowa straż pożarna prowadzi monitoring i nie stwierdziła przekroczeń dopuszczalnych norm stężenia gazu".