Gdyby biuro Selectours upadło tydzień później, odszkodowania dla tych, którzy nie wyjechali na wakacje, byłyby nawet o połowę niższe. Takie są skutki nowelizacji ustawy o usługach turystycznych, która obowiązuje od piątku. Reporter RMF FM docieka w jaki sposób nowe przepisy podniosły koszty awaryjnych powrotów.

Poprzednie zapisy nakazywały sprowadzenie Polaków do kraju. W nowelizacji zapisano, że turyści mają wrócić do miejsca wylotu. Nie trzeba być specjalistą, by wiedzieć, że łatwiej i taniej jest zapełnić samolot, który wyląduje na przykład w Warszawie, niż szukać po kilkanaście miejsc w maszynach, które lądować będą w Poznaniu, Katowicach, Krakowie, czy Bydgoszczy. Skoro więcej pieniędzy urzędy marszałkowskie wydadzą na powroty, mniej zostanie na wypłatę odszkodowań.

Do Polski awaryjnie ściągnięto ponad 2000 klientów Selectours. Kolejne 2000 turystów zapłaciło za wakacje, ale nie wyjechało na nie i to oni będą musieli proporcjonalnie podzielić się resztą pieniędzy z ubezpieczenia. Jeśli większość zdecyduje się wystąpić o odszkodowanie, to ubezpieczyciel wypłaci średnio po 800 złotych.

W nowej ustawie o usługach turystycznych nie brakuje innych kontrowersyjnych przepisów. Największym zaskoczeniem może być wysokość odszkodowania na wypadek bankructwa biura. Będą one niższe, bo znaczna część biur podróży przedłużyła umowy ubezpieczeniowe przed zmianą przepisów. Teraz ich stare polisy obowiązują aż do 16 września przyszłego roku.

Ustawę znowelizowano nieudolnie - mówi Józef Ratajski, szef Polskiej Izby Turystyki. - Razem z nią nie wydano potrzebnych rozporządzeń - dodał.

Minister finansów ma na to czas aż do połowy grudnia. Dopiero wtedy ubezpieczyciele i biura podróży poznają wysokość wymaganych zabezpieczeń. Nie ma nawet pewności, czy ubezpieczyciele będą w stanie przygotować polisy, które spełnią twarde wymagania ustawy. Dlaczego rozporządzeń nie wydano razem z ustawą? Od wczoraj po pytaniach dziennikarza RMF FM ministerstwo sportu się nad tym zastanawia.