Telefony z prośbą o interwencję, np. zabranie foki z koca, powstrzymanie atakującej mewy czy zaradzenie upałowi w autobusie, odbierają codziennie policjanci z Gryfic. Tamtejsza policja ma pod opieką kilka nadmorskich kurortów na wybrzeżu Rewalskim.

W sezonie letnim, gdy na plażach nadmorskich wypoczywają tysiące turystów, dyżurujący przy telefonach alarmowych codziennie odbierają kilkadziesiąt zgłoszeń. Wiele z nich to prośby o pomoc, wśród nich bardzo nietypowe. Zadzwonił np. mężczyzna z żądaniem zabrania foki, która leży na jego kocu od dwóch godzin. W tym rejonie bywa, że foki wychodzą na brzeg. Nie interweniowaliśmy, tylko poradziliśmy mu, żeby poczekał, a foka odpocznie i sama odejdzie - powiedziała oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Gryficach Edyta Klepczyńska.

Inny mężczyzna zadzwonił, prosząc o interwencję w autobusie, którym podróżował. Było mu za gorąco, a pojazd nie miał klimatyzacji. Ktoś inny nie mógł wyciągnąć karty z bankomatu, innego atakowała mewa. Jedna z kobiet prosiła z kolei, by wskazać drogę do wody kaczce z małymi kaczuszkami, a inna osoba alarmowała o pomoc łabędziowi, który pływał po wodzie, bo z pewnością jest mu za gorąco. Była też prośba o wylegitymowanie latającego na paralotni mężczyzny, który przeszkadzał wypoczywającym na plaży.

To nie są żarty. Dzwoniące osoby poważnie mówią o swoich problemach i oczekują interwencji policji - wyjaśniła Klepczyńska. Rozmawiamy, wyjaśniamy, radzimy, jak rozwiązać problem - to jednak zajmuje czas i linię telefoniczną - dodała.

Klepczyńska przypomniała, że na numer 112 lub 997 należy dzwonić tylko wówczas, gdy zaistniała sytuacja stwarza zagrożenie dla życia, zdrowia ludzkiego lub mienia. Ktoś, dzwoniąc w błahej tak naprawdę sprawie, może blokować linię osobie, która potrzebuje natychmiastowej pomocy. Prosimy więc by się dobrze zastanowić, zanim wykręcimy numer alarmowy - zaapelowała policjantka.