Piotr Krzystek zapowiedział w czasie kampanii wyborczej, że miasto będzie zwracać najemcom lokali komunalnych nadpłacony czynsz naliczany przez ponad trzy lata. Uchwałę, na podstawie której był on naliczany, unieważnił Wojewódzki Sąd Administracyjny. Sześć tysięcy osób złożyło już wnioski w tej sprawie. Teraz prezydent oświadczył, miasto nie odda pieniędzy.

Prezydent w ogóle nie wytłumaczył, bo zasłonił się wypełnionym po brzegi kalendarzem i brakiem czasu na trudną rozmowę. A biuro prasowe prezydenta wyjaśniło za niego, że to nieważne, że uchwała została unieważniona, bo nad nią był jest i będzie wyższy akt prawny: Prezydent mógł i może podwyższać stawki czynszów na podstawie ustawy o ochronie praw lokatorów.

I dlatego nie ma mowy o nadpłatach i zwrocie pieniędzy. Chyba, że ktoś w sądzie udowodni że jest inaczej. Gdyby takie stanowisko miasto prezentowało od początku czynszowej awantury, pretensje z pewnością byłyby mniejsze niż teraz, kiedy znów okazało się, że słowo absolutnie nie jest droższe od pieniędzy. Szczególnie słowo polityka podczas kampanii wyborczej.